sobota, 23 grudnia 2017

Tuż, tuż

Święta tuż, tuż. Kilkanaście minut temu rozpoczął się dzień wigilijny. Wiele osób narzeka, że tyle trzeba się napracować: gotowanie, sprzątanie, zakupy, szukanie prezentów, pakowanie etc. Ja bardzo lubię tę przedświąteczną krzątaninę.

piątek, 15 grudnia 2017

Ogród modernistyczny czyli jaki?

Remont żoliborskiej kamienicy trwa i pora się zastanowić jaki ma być ogród wewnątrz osiedla.
Chciałam, żeby ten ogród wpisywał się w kontekst historyczny. Właśnie przywracamy kamienicy pierwotny wygląd, a ogród powinien korespondować z budynkami.
Dom został wybudowany w 1929 r. To modernizm (funkcjonalizm) choć jeszcze z akcentami ekspresjonizmu. Tak przynajmniej wyczytałam, bo historykiem sztuki ani architektem przecież nie jestem. Tak więc ogród również modernistyczny. Modernistyczny, czyli jaki?



niedziela, 3 grudnia 2017

Przedzimek

Zamilkłam pochłonięta bez reszty żoliborską kamienicą. Nie dzieje się dobrze, ale nie chcę teraz o tym pisać. Może napiszę jak zacznie się dziać lepiej.
Zgodnie z fenologicznym podziałem na pory roku, zdecydowanie mamy już przedzimek.

poniedziałek, 13 listopada 2017

Św. Marcina - Dzień Niepodległości

Nie można mieć dobrego nastroju, gdy w Dzień Niepodległości ulicami Warszawy maszerują nacjonaliści niosąc transparenty z rasistowskimi hasłami. A przecież to nie tak powinno być. Więc ten post dedykuję mojemu dziadkowi Władysławowi Marcinowi urodzonemu 11 litopada.


poniedziałek, 30 października 2017

Najbardziej niebieska z róż

Nie ma niebieskich róż. Mogą być ewentualnie zafarbowane na niebiesko. To podobno kwestia genetyki i braku u róż niebieskiego barwnika - delfinidyny. Bywają za to takie fioletowe czy liliowe wpadające w odcień niebieski. Właśnie w moim zaogródku zagościła najbardziej niebieska z tych prawie niebieskich róż czyli odmiana Rhapsody in Blue.



sobota, 14 października 2017

czwartek, 12 października 2017

Jak wiewiórka

Pomysł na tytuł posta przyszedł mi do głowy, gdy zobaczyłam w parku wiewiórkę zakopującą orzechy. Ja co prawda nie zakopuję tylko chomikuję. O rany, to może tytuł powinien brzmieć "Jak chomik"? 😄 Nieważne. Najważniejsze i zaskakujące jak na mnie jest robienie przetworów, bo do tej pory w takie rzeczy się nie bawiłam. Co więc zdziałałam?
Po pierwsze ususzyłam czarny bez do domowych naparów owocowych.


czwartek, 5 października 2017

niedziela, 24 września 2017

Przygoda pewnego kota

Tydzień temu zorganizowałam "zlot czarownic". Sześć bab, do wyboru do koloru: brunetki, rude, szatynki i blondynki, młode i te jeszcze wciąż młode, chude, średnie i pięknie zaokrąglone, miłośniczki wspinania, fotografii, ogrodów i kotów 😃.

niedziela, 17 września 2017

Wyrzucam czerwonego barona

Imperata cylindryczna 'Red baron' zagościła w ogródku w czasach mojej ignorancji. Kiedy chciejstwa były ważniejsze niż realia, a z naturą walczyłam i ... sromotnie przegrałam.

wtorek, 12 września 2017

Woda w moim ogrodzie

Gdy w końcu kupiłam mieszkanie z ogródkiem zabrałam się za jego urządzanie. Najpierw własna wizja jak się okazało wbrew naturze. Na szczęście bardzo szybko oprzytomniałam i zaczęłam z nią (naturą) współpracować, sprawdzając wymagania roślin i uwzględniając specyficzne warunki mojego mini ogrodu na dachu garażu podziemnego. Potem przyszedł szał kupowania  różnorodnych, unikatowych i trudnych w uprawie okazów, ale gdy zimy nie przeżyły niektóre z nich, uspokoiłam się trochę. W końcu zaczęłam patrzeć na ogród jako całość i dostrzegać jaki pokrój, kolor, wielkość roślin będą pasować. Wciąż więc przesadzam, wysadzam, dosadzam, wysiewam czy po prostu wykopuję i niech idzie w czyjeś dobre ręce. Przyszedł też czas na tzw. małą architekturę, bo na początku tak byłam zachłyśnięta roślinami, że dla samej siebie miejsca w ogródku poskąpiłam. Powstały więc placyki wypoczynkowe w przed- i w zaogródku oraz tzw. suchy murek przy podwyższonej rabacie. W końcu przyszedł czas na wode i miałam nie lada dylemat. We wszystkich ogrodniczych publikacjach do wody przywiązuje się szczególną wagę. Bo woda to urozmaicenie krajobrazu, woda to poprawa mikroklimatu, woda to bioróżnorodność. Zaczęłam się więc zastanawiać i ja. Co można jednak wymyślić na 37 m2 ? Ja wymyśliłam, że może za jakiś czas kupię kamienną misę, naleję trochę wody i będzie takie mini poidełko. Uznałam, że na nic innego chyba nie ma szans.
Życie płata nam jednak różne niespodzianki, czasem bardzo miłe. Spłatało i mi. Gdy na początku lata tego roku postanowiłam rozstać się z firmą, w której pracowałam przez szmat czasu, moje koleżanki i koledzy sprawili mi nie lada prezent. Dostałam wielkie pudło i kartkę z instrukcją jak złożyć i zainstalować ..... kaskadę wodną !!!! Dobrali nawet kolor pasujący do mojego tarasu. Zresztą spójrzcie sami.

 

niedziela, 3 września 2017

Dzikie ogrody

Las, bór, puszcza, knieja, matecznik, młodnik, dąbrowa, brzezina, zagajnik, gaj, gęstwa, grąd, ostęp, łęg, regiel - to jeszcze nie wszystkie określenia na las.
Kocham las. Wychowałam się przy lesie.


sobota, 19 sierpnia 2017

Ogród na wakacjach

Wróciłam. Z jednej strony szkoda, bo fajnie jest na wakacjach. Ale też się cieszę, bo stęskniłam się trochę za moim podwórkiem. Ja odpoczywałam od niego, a on trochę ode mnie. Jednak był inny wakacyjny ogród.

 


poniedziałek, 24 lipca 2017

Miesiąc funkii

Kończy się lipiec i kończy się kwitnięcie funkii. Chyba im u mnie dobrze, bo rosną okazałe i dorodne. Trochę je podgryzają ślimaki, ale nie jest najgorzej.

 


czwartek, 20 lipca 2017

Przed pałacem prezydenckim

Wczoraj przed Pałacem Prezydenckim było nas 50 tysięcy. Protestowali też ludzie w miastach całej Polski, żeby powstrzymać Prezydenta przed podpisaniem tych haniebnych ustaw upolityczniających sądy. Jeśli to się nie stanie upadnie ostatni bastion demokracji i wrócimy do ustroju jak w czasach PRL. Ludzie mają nadzieję, że Andrzej Duda zatrzyma te niekonstytucyjne ustawy. Nadzieję trzeba mieć zawsze, ale na naszego Prezydenta ja już od dawna nie liczę. Tyle już razy złamał Konstytucję.
Co zrobi teraz? Pewnie odeśle ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, który już w większości obsadzony ludźmi PIS uzna, że wszystko jest w zgodzie z prawem i wtedy ustawy zostaną podpisane. Oby nie spełnił się ten scenariusz.


środa, 19 lipca 2017

Żeby sądy były niezawisłe

Wybaczcie, ale trudno pisać o ogrodach, gdy w Polsce rozmontowywana jest demokracja. W końcu ktoś nazwał to po imieniu - zamach stanu.
http://ksiazki.onet.pl/nie-ma-naszej-zgody-na-zamach-stanu-pisza-przedstawiciele-kultury-w-liscie-do/bxh2sl
Znów Ci, którzy nie zgadzają się z pomysłami partii rządzącej są wyzywani od zdrajców, kanalii i morderców.
Oczywiście demonstrowałam przed gmachem Sejmu. Oczywiście zapaliłam świecę przed budynkiem Sądu Najwyższego. Niestety moja komórka odmówiła współpracy więc nie uwieczniłam tych wzruszających chwil, gdy poczułam się dumna z moich rodaków, protestujących w obronie wolności i demokracji.
Więc dziś tylko dramatyczny zachód słońca nad warszawską Starówką.

piątek, 7 lipca 2017

O wichurze, woli życia i wizycie prezydenckiej w Warszawie

Wichura była już tydzień temu. To był bardzo burzowy tydzień i tamtego dnia przez Warszawę przetoczyły się 4 burze. Wszystkie trwały krótko, ale jedna była szczególna, bo na początku zerwał się bardzo silny wiatr. Rozbił kropelki wody w jedną białą ścianę pyłu wodnego i widać była jak idzie szkwał. Pofrunęły suszące się fatałaszki, styropian z pobliskiej budowy, doniczki na balkonach.
W moim ogródku wylądował kawał styropianu i czyjaś doniczka


środa, 5 lipca 2017

Boso po trawie

Cieszę się jak głupek, bo właśnie robią remont pobliskiego torowiska. Ulica rozkopana, nic nie jeździ, a ja mam bardzo dobry humorek.
Remont w trakcie

wtorek, 4 lipca 2017

W dolinie pałaców i ogrodów

Dopiero co wyruszyłyśmy z Warszawy kiedy zadzwonił telefon naszej koleżanki prowadzącej auto. Dzwonił jej Tata.
- Co robisz?
- Wiozę dziewczyny.
- Dokąd je wieziesz?
- Do pałacu!!!
W ten sposób rozpoczął się czerwcowy weekend dla pięciu królewien. Wymarzyłam sobie nocowanie w pałacu i znalazłam taki na naszą kieszeń czyli agroturystyka, ale jednak w pałacu. Wjechałyśmy przez ładną bramę.
 Potem minęłyśmy zaniedbane budynki folwarczne

 I na koniec naszym oczom ukazał się Pałac w Jastrowcu.


Drogę do zarezerwowanego pokoju pokazała nam osoba z obsługi i zaczęłyśmy wnosić bagaże i rozpakowywać się. Zmęczona młodzież została w pokoju, a my poszłyśmy zwiedzać pałacowe wnętrza i zaraz napatoczyłyśmy się na właścicielkę, która już zdążyła zlustrować nowoprzybyłych czyli pozostałe w pokoje młodsze pokolenie.
- Proszę nie kłaść się na kapach. Kapy nie są do leżenia. Należy je złożyć i odłożyć na bok. Czy Panie wiedzą jak ciężko się je pierze? One są tylko do ozdoby. Zawsze mówiłam obsłudze, że ma po wprowadzeniu gości od razu je złożyć i zabrać.
Podbiegłam się przywitać, ale oberwało się i mnie.
- Tylko nie po tych schodach, ja chyba dostanę zawału. To nie są schody do wchodzenia. Już kiedyś prawie mieliśmy wypadek.
Chodziło o reprezentacyjne schody na środku holu, które nie były niczym odgrodzone, nie było żadnej tabliczki ostrzegawczej, a jak się potem okazało niektórzy goście byli jednak tymi schodami wprowadzani.
No cóż początek może nie najlepszy, ale okolica piękna. Pierwszy dzień spędziłyśmy na pieszej wędrówce po najbliższej okolicy. Za to drugi w całości przeznaczyłyśmy właśnie na pałace i pałacowe ogrody.
Wyruszamy.
W tle piękna dworska oficyna
Jako pierwszy na naszej trasie był pałac w Janowicach Wielkich. Obecnie w pałacu mieści się dom pomocy społecznej. Weszłyśmy na dziedziniec, a na przeciwko nam wyszedł mężczyzna, jak się domyśliłyśmy - pacjent, gmerający w rozporku. Przybyły sanitariusz uprzedził nas, że ze względu na pensjonariuszy (sami mężczyźni) zbyt długie zwiedzanie może nie być bezpieczne. Szybko się więc zmyłyśmy.
Pałac w Janowicach Wielkich
Ogród na wewnętrznym dziedzińcu był bardzo ładny i zadbany, ale w tym pośpiechu nie zrobiłam żadnych sensownych zdjęć.
Kolejny na naszej drodze był pałac w Karpnikach. Pałac pięknie odnowiony, obecnie mieści się tu hotel. Chciałyśmy zobaczyć choć trochę wnętrz więc skusiłyśmy się na kawę w pałacowej restauracji, ale jedyny ciekawy akcent to kamienne łukowe sklepienia, poza tym typowa ekskluzywna restauracja. Za to fotel-tron przed wejściem do WC robił furorę, której ja się nie poddałam, więc zdjęć nie ma.



Kolejny punkt na naszej trasie, to Łomnica. Z drogi widać najpierw pałac w Wojanowie. Więc mimo, że zaparkowałyśmy w Łomnicy poszłyśmy, a jakże, w stronę widoku widzianego z okien auta. Okazało się, że pałac jest na drugim brzegu Bobru i musiałyśmy zrobiłyśmy spory spacer, ale po drodze obejrzałyśmy zza bramy zrujnowany pałac w Wojanowie-Bobrowie. Pałac kupił podobno prywatny inwestor już jakiś czas temu, rozstawił rusztowania i w takim stanie zabytek jest od kilku lat. A szkoda, bo patrząc na sylwetkę pałacu, na ocalałe detale, to po prostu perełka.
Pałac w Wojanowie-Bobrowie
W końcu dotarłyśmy do pałacu w Wojanowie. Niestety nie można było go zwiedzać więc tylko obejrzałyśmy pałac z zewnątrz i pospacerowałyśmy po parku.
Pałac w Wojanowie - elewacja frontowa
Widok od strony parku
W parku uwagę zwracała efektowna altana chińska.

Na koniec wróciłyśmy tam, gdzie zaparkowałyśmy czyli przed pałac w Łomnicy. To jedyne miejsce, gdzie udało nam się zwiedzić wnętrza.
Pałac w Łomnicy - elewacja boczna
Pałac od strony ogrodu
Pałac otaczał bardzo zadbany park i za wysokim murem był pałacowy ogród warzywny.
Pałacowy park w Łomnicy

Biała altana
Tego dnia zwiedziłyśmy jeszcze pałac w Staniszowie Górnym. O tym pałacu napiszę w osobnym poście, bo był to pałac z najpiękniejszym ogrodem spośród wszystkich zwiedzanych w Dolinie pałaców i ogrodów.

piątek, 23 czerwca 2017

Na lipę

Kocham Warszawę za lipy. Lipy pewnie rosną we wszystkich polskich miastach, ale tyle, ile jest ich w Warszawie, nie widziałam nigdzie. Idąc ulicą wszędzie roznosi się ich słodki zapach. Są w Śródmieściu przy Alejach Ujazdowskich i na Marszałkowskiej, na Ochocie przy Żwirki i Wigury rośnie ponad 1000 lip, na małych uliczkach Żoliborza też są, na Płockiej na Woli i wzdłuż wielu innych ulic we wszystkich dzielnicach. Nie równa się do ich zapachu woń róż, bzu czy jaśminu. Jeśli miałabym wybierać (dobrze, że nie muszę😃), to zapach lipy byłby na 1 miejscu, a zaraz za nim zapach akacji.



środa, 21 czerwca 2017

czerwcowe migawki z ogrodu

Człowiek się nawet nie obejrzał, a tu ostatnia dekada czerwca. Co by nie mówić, jednak czerwiec to najbardziej ukwiecony miesiąc w roku. Więc nie będę dużo pisała tylko troszkę, a reszta to obrazki czerwcowe  z ogródka podwórkowego.
W tym roku popis dał jeden z moich różaneczników. Drugi wcześniejszy był obsypany pąkami, ale wszystkie zmarzły w czasie majowego ochłodzenia. Więc ten musiał się popisać również za pobratymca, no i się popisał, a wraz z nim amarantowa azalia. Widać też moje bladoróżowe serduszka.
 

Irysy syberyjskie i baptysja kwitły bardzo skąpo, zaledwie po kilka kwiatków. Chyba wiosna była dla nich zbyt sucha.
 

Za to dzwonek 'Pink Octopus' zaszalał. Drugi - 'Sarastro' nie dał rady dotrzymać mu kroku.
 

Wieści z zaogródka kończy hortensja piłkowana 'Blue bird". Mimo, że zasilam ją specjalnym nawozem do niebieskich hortensji, moja niebieska być nie chce, woli kolor różowy.


A co widać było w przedogródku? Przede wszystkim róże, bo to był szał róż. Taki widok miałam przez kuchenne okno:
 

Zakwitła też druga moja róża sympatyczna czerwona 'Sympathie' i drugi z powojników. Czy ktoś wie jaka to odmiana? - bo ja niestety nie. Bardzo patriotycznie, prawda?
 

Oprócz róż kwitł fioletowy orlik i nieśmiało moje żółte liliowce 'Stella d'Oro'. To dopiero początek ich sezonu.
 

Na koniec wiciokrzewy. W końcu udało mi się zrobić zdjęcie kwiatków wiciokrzewu japońskiego 'Aureoreticulata'. Są bardzo niepozorne, ale pachną nieziemsko. Ich zapach jest lekko cytrusowy i orzeźwiający. Drugi z wiciokrzewów - wiciokrzew pomorski 'Chojnów' pachnie bardziej słodko.
 


Tyle wieści z czerwcowego ogródka.

niedziela, 11 czerwca 2017

Złe emocje i plaster na duszę

Całkiem długo nie pisałam jak na mnie. Pochłonęło mnie przygotowanie do remontu kamienicy i niestety zetknęłam się z ludzką zawiścią. To nie będzie opowieść do zrozumienia, bo czy emocje da się zrozumieć? Złe emocje, które powodują, że ludzie robią sobie a złość, że ważniejsze jest danie upustu własnej wściekłości nawet kosztem szkodzenia całej Wspólnocie, pomówienia wyssane z palca, kłamanie żeby uzasadnić swoją rację? Czy kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą?
Tak bardzo się zdenerwowałam, że musiałam iść gdzieś ochłonąć i wybrałam się do Łazienek.