środa, 21 grudnia 2016

Klatka na kwiatka

W zasadzie nie mam w zwyczaju więzić w klatkach moich kwiatków, najwyżej z racji zminiaturyzowanego ogródka często funduję im strzyżenie.
Nie mam też nadmiaru klatek, które nie wiedząc co z nimi zrobić, eksponuję w ogródku.
Powiem nawet, że tych klatek to w ogóle nie miałam i trochę się naszukałam zanim zakupiłam odpowiednią.
Wszystko poszło o zimę. Bo przez ile lat z rzędu może być zima rodem jak nie z Polski? Ile lat pod rząd może nie być na Święta śniegu? Gdzie ten siarczysty mróz z powodu którego kupiłam kiedyś kożuszek? Kożuszek w zeszłym sezonie miałam na sobie 2  (słownie: dwa) razy.
Więc, gdy gdzieś od kogoś kiedyś usłyszałam, że statystycznie nie zdarzają się 4 łagodne zimy pod rząd, to uznałam że obecna będzie mroźna. Postanowiłam więc odpowiednio zabezpieczyć moje roślinki, które dla odmiany w poprzednich latach hartowałam i za bardzo nic im się nie stało z wyjątkiem zawilców 'Pink kiss' i piórkówki, ale jej zaszkodziła nadmierna wilgoć.
Zrobiłam więc kopczyki z liści wokół moich dwóch róż oraz postanowiłam się przyłożyć do mojego ogrodowego eksperymentu czyli fuksji magellańskiej. Właśnie dla niej została zakupiona klatka, a właściwie to metalowy perforowany kosz biurowy na śmieci. Moja ułanka została cała obsypana liści i nakryta koszem. Jak wam się podoba taka ciekawa zimowa kopozycja stalowa?


Zdjęcie zostało zrobione kilka dni temu kiedy odrobinę poprószył śnieg. Teraz już temperatury na lekkim plusie i po raz kolejny z rzędu zapowiada się, że śmiegu ani mrozu na Święta nie będzie :(
Nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, a zimy zanim się rozpoczęła - może jednak ta zimowa zbroja na coś się przyda.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Święta tuż tuż

Już prezenty zapakowane

Już dom wysprzątany i  przystrojony

Nawet choinka już czeka w ogródku

Jeszcze tylko kucharzenie, jeszcze tylko kilka dni i będą ŚWIĘTA


piątek, 16 grudnia 2016

W obronie demokracji

To nie jest blog polityczny tylko ogrodowy, ale dziś chyba przelała się czara goryczy i politycy opozycji zablokowali mównicę w Sejmie, a ludzie po raz kolejny wyszli protestować. Ponad rok temu pierwszy raz w swoim życiu brałam udział w manifestacji. Było nas 20 tysięcy.



Co się stało od tego czasu:

  • nie zostali zaprzysiężeni do chwili obecnej 3 sędziowe prawidłowo wybrani przez Sejm poprzedniej kadencji
  • poprzez kolejne ustawy następują próby ingerowania w niezależność sędziów i odrębność Trybunału Konstytucyjnego od innych władz 
  • nastąpiło upublicznienie mediów państwowych: Telewizji Polskiej i Radia Polskiego, prawo powoływania Zarządu ma minister skarbu bez potrzeby ogłaszania jakichkolwiek konkursów. W wyniku ustawy zmienione zostało kierownictwo, a "niepokorni" dziennikarze dostali wypowiedzenia.
  • zmiany dotknęły też służbę cywilną, od której pracowników na wyższych stabowiskach do tej pory wymagano niezależności politycznej przez 5 wcześniejszych lat, profesjonalizmu i doświadczenia zawodowego. Teraz nie jest to wymagane. Co prawda szef służby cywilnej nie może być członkiem żadnej partii, ale wystarczy że zrezygnuje z członkostwa na dzień przed objęciem stanowiska. Wybór odbywa się w drodze powołania, a nie jak do tej pory w drodze konkursu,
  • mamy jeszcze tzw. ustawą "inwigilacyjną" czyli ustawę z 15 stycznia o zmianie ustawy o Policji oraz niektórych innych ustaw. Teraz wystarczy, że sąd na wniosek policji wyrazi zgodę na kontrolę operacyjną żeby zapobiec przestępstwom. Zapobiec czyli jeszcze nie zostało popełnione, ale podglądać i podsłuchiwac już można.
  • wszedł program 500+, który ucieszył większość Polaków. Niewątpliwie jest to program prorodzinny i prosocjalny. 
  • w ostatnich dniach została uchwalona mimo licznych protestów nauczycieli i uczniów ustawa Prawo Oświatowe wprowadzające reformę szkolnictwa. Zmiany będą organizacyjne i programowe. Cofamy się o kilkanaście lat do 8-klasowych podstawówek. Nie chcę myśleć o chaosie jaki zapanuje. Ja moją podstawówkę nie wspominam dobrze.
  •  na szczęście nie przeszła nowelizacja prawa o zgromadzeniach w pierwotnym kształcie, który dawał prawo pierwszeństwa zgromadzeniom organizowanym przez władzę i Kościół. Została niestety możliwość zarezerwowania sobie na 3 lata w przód miejsca na cykliczne zgromadzenia. Ciekawe kto zarezerwuje sobie tak najlepsze "miejscówki" w Warszawie w sobotnie popołudnia?
Tyle wybrałam z rezultatów działań Rządu w ciągu roku. Wybór subiektywny? Wybór pewnie tak, ale akty prawne to fakt. Zachęcam do czytania ustaw samodzielnie.
Jeśli idę demonstrować, to nie dlatego że partia rządząca mówi tak, ani nie dlatego że opozycja mówi siak. Wcześniej czytam projekt ustawy lub już tekst ustawy i podejmuję własną decyzję, którą mam prawo zamanifestować.
Co najbardziej mnie boli: skłócanie Polaków i obrażanie tych, którzy mają inne zdanie. Przykrywanie wszystkiego "dobrą zmianą" i tłumaczenie, że realizowana jest wola Narodu.
Choć PiS zdobyło w wyborach najwięcej głosów, to większość Polaków (ponad 60% głosujących) nie głosowało na tę partię.


niedziela, 11 grudnia 2016

Kamienica-jajecznica

Nie miała baba kłopotu, zgłosiła się do zarządu wspólnoty. Baba zgłosiła się już ze 3 lata temu, a chodzi o wspólnotę mieszkaniową kamienicy, w której obecnie mieszka dziecko.
Właśnie nadszedł czas finalizowania planów remontowych.
Centralne ogrzewanie już zmodernizowane - dziecko mówi, że ciepło, remont dachu zaprojektowany - czekamy na kosztorys, a teraz trwają prace nad projektem remontu elewacji.
Kamienica połatana i otynkowana na szaro, prezentuje się jak zwykły gomułkowski blok, a tymczasem to przedwojenny modernizm funkcjonalny.

Wszyscy w zarządzie mamy wielki szacunek do zabytków, więc jasne było, że chcemy przywrócić przedwojenny wygląd. Tylko jaki on był? Rozpoczęło się śledztwo. W książkach o Żoliborzu, na stronach poświęconych architekturze modernistycznej itp. jest jedno jedyne zdjęcie sprzed wojny z 1937r. Poniżej archiwalne zdjęcie (źródło: Referat Gabarytów)

Wiedzieliśmy już, że budynek miał ciekawszą elewację niż obecna buro-szara i jednostajna. Jednak wciąż nie wiadomo było jakie kolory. Napisaliśmy więc do konserwatora zabytków z prośbą o zalecenia konserwatorskie. Na odpowiedź czekaliśmy dłuuuuuuuuuuugo (6 miesięcy) i dowiedzieliśmy się z niej, że ciemniejsze pasy między oknami to był prawdopodbnie klienkier. Sam budynek był prawdopodobnie szary, a niższa ciemniejsza część prawdopodobnie bordowa. No cóż, odpowiedź nas mocno rozczarowała, bo nie zadawalało nas prawdopodobieństwo, a proponowana kolorystyka była taka ponura. Rozwiesiliśmy na klatkach schodowych pismo z prośbą o udostępnienie do wglądu archiwalnych zdjęć rodzinnych, na których widać również budynek. Okazało się, że zdjęciami dysponuje mąż naszej koleżanki z zarządu, skontaktowała się z nami również dawna mieszkanka, która z sentymentem wspomina czasy dzieciństwa spędzone na Żoliborzu i czasami odwiedza dawne rejony. Wszystkie te zdjęcia są tuż powojenne i widać na nich  budynek z tej samej strony, co na zdjęciu archiwalnym. Jednak na tamtych zdjęciach widać było dokładnie, że ciemniejsze pasy między oknami, to rzeczywiście była cegła klinkierowa. Tylko jaki był kolor tynku? Mieliśmy szczęście, bo p. Anna skończyła ASP i jak sama powiedziała zawsze była bardzo wrażliwa na kolory. Telefonicznie nas poinformowała, że kolor ścian był ciepły wpadający w żółć. Kremowy, znaczy się - pomyślałam. Umówiłyśmy się więc na pewne sobotnie przedpołudnie, zabrałam ze sobą wzornik. Spędziłam przemiłe chwile słuchając wspomnień, a na końcu p. Anna wskazała kolor na wzorniku - to nie był kremowy, to był żółty jak jajecznica! Oczywiście jestem niedowiarkiem i zaraz po spotkaniu pobiegłam oglądać dom i rzeczywiście znalazłam wychodzące spod spodu żółte łaty dokładnie w tym odcieniu, który został wskazany.


Teraz mamy dylemat, bo ten żółty i do tego ceglasty klinkier, to będziemy mieć wesolutki budynek (w odróżnieniu od ponurej wizji konserwatora) nijak nie przystający do otoczenia. Nie chcę nawet myśleć o reakcji naszych mieszkańców. Obawiam się nawet wrzawy medialnej, jak to miało miejsce niedawno, gdy na Mokotowie przedwojenny budynek został przemalowany na żółto. Zrobiłam wizualizację korzystając ze strony producenta farb, dobierając najjaśniejszy kolor ze wskazanej palety i wyłonił się taki obraz:


Dodajcie sobie do tego w wyobraźni pasy czerwonego klinkieru między oknami (mnie się to nie udało) i macie pełen obraz. Załamka, zlinczują nas.
Pani Anna w czasie kolejnej rozmowy, stwierdziła że chyba nie trzeba trzymać się tak literalnie dawnej kolorystyki, bo trzeba brać pod uwagę otoczenie. W tym kierunku pójdziemy. Trzymajcie kciuki.

czwartek, 1 grudnia 2016

Ogródek balkonowy - dobór roślin

Za oknem szaro i zimno, trzyma lekki mróz, delikatnie poprószył śnieg, a ja CHCĘ DO OGRODU.
Więc wyruszam w podróż wirtualną. Pretekstem jest dziecka balkonik. Niby to proste trochę pelargonii i innych kwiatków, ale .... Właśnie - jest to ALE czyli dziecko się zgodziło i powinno mieć z tego frajdę, a pelargonie to na pewno jej nie wzruszą.
Mamy więc wymóg pierwszy: ma się dziecku podobać
Nawet jak się jej będzie podobać, to jednak podlewanie roślinek znajdzie się raczej na końcu priorytetów.
Wymóg drugi: rośliny muszą być odporne szczególnie na brak wody
Mimo  wszystko pewnie część z nich przegra, więc wymóg kolejny: ma być tanio najlepiej z własnej uprawy.
I co powiecie? Łatwo będzie?
Mam do dyspozycji 3 wiszące skrzynki balkonowe, mimo że plastikowe nawet nienajgorzej wyglądające. Wyczytałam, że super odporną rośliną jest rogownica kutnerowata. Jest odporna na mróz i dobrze znosi suszę. Hura! Mam pierwszą roślinę i to z własnego ogródka:


Wiosną rogownica ładnie kwitnie na biało. Jednak skrzynki nią obsadzone będą wyglądały dość monotonnie. Trzeba coś do niej dobrać. Na szczęście z czasów balkonowych została mi jeszcze książka "Rośliny balkonowe. Poradnik dla początkujących." Informacje o roślinach są podane w sposób łopatologiczny czyli "pismem obrazkowym". Bardzo ułatwia to wyszukiwanie i znalazłam że dość popularna gazania została zaznaczona prawie pustą konewką. Nie powinno być problemu, żeby wiosną kupić sadzonki. Ponadto gazania występuje w wielu bardzo barwnych odmianach.
Dziecku się marzy trawa. Podobno w donicach najlepiej sprawuje się proso rózgowate i wyszukałam ciekawą odmianę 'Rehbraun' która jesienią wybarwia się na kolor czerwony równie efektownie jak imperata cylindryczna 'Red baron'. Szkoda, że imperata lubi wilgoć, bo chętnie bym ją oddała na słoneczny balkon. Tam może w końcu by się zarumieniła, bo w moim cieniu wciąż zieloniutka.
Mam pomysł na jeszcze jedną donicę-misę. Posadziłabym w niej małego iglaka typu czarcia miotła (mam świerk serbski 'Tremonia' - w sam raz się nada), sucholubne rojniki również z własnego ogródka, kępę goździków kropkowanych i wszystko wysypała żwirem.
 

Jako ostatni element, bo prawdopodobnie trochę później (w następnym roku szykuje się remont ewelwacji) planuję stworzyć zielony parawan, żeby trochę się odgrodzić od sąsiedniego balkonu. Polecanym na balkon, odpornym pnączem jest powojnik tangucki (rośnie w ogrodzie siostry więc może znów da się bezkosztowo zdobyć roślinę) oraz winobluszcz zaroślowy. 



poniedziałek, 21 listopada 2016

Mleko, woda i tymianek

Sobota nie była ogrodowa. Minęła pod znakiem deszczu i protestów przeciw kolejnej "dobrej zmianie". Jakimi epitetami tym razem zostaną obrzuceni manifestanci przez władzę i zwolenników partii rządzącej?
Zostawmy politykę i wróćmy do ogrodów.
W ogrodzie w niedzielę zmian nie czyniłam jedynie pielęgnowałam, to co jest.
Moi sąsiedzi wzdłuż naszego wspólnego ogrodzenia posadzili bluszcz. Na początku wcale nie byłam zachwycona, ale szczelnie obrósł barierkę, porządnie się zagęścił i naprawdę wygląda ładnie. Niedawno zostali rodzicami i mają na głowie całkiem inne sprawy, a na bluszczu tymczasem świetnie się miewają mszyce i wciornastki. Jakiś czas temu wynalazłam na forum przepis na ekologiczny preparat do oprysków przeciw mszycom.  Postanowiłam wypróbować:
1/2 litra mleka
1/2 litra wody
kilka kropel naturalnego olejku tymiakowego
kilka propel naturalnego olejku z drzewa herbacianego
kilka kropel Ludwika

bluszcz z daleka wygląda bujnie i zdrowo, z bliska już gorzej

to chyba wciornastki
tu na pewno mszyce

Na zdjęciach widać białe kropelki mleka. Czy zadziałało? Jeszcze nie wiem. Rano nie mam czasu sprawdzić, a gdy wracam po pracy już ciemna noc.

Wracając do wciornastków - czy nie ładna nazwa jak na tak dokuczliwe szkodniki. Podobnie jak przędziorki. Gdy już całkiem popadłam w ogrodnictwo i zaczęłam "rzucać" nazwami, dziecko od razu podchwyciło co ciekawsze i na drzwniach swojej biblioteczki wypisało takie hasło:


Może dzięki szkodnikom złapie ogrodowego bakcyla. 😉

piątek, 18 listopada 2016

Ogródek balkonowy - inspiracje

Jak wiecie, dziecko zgodziło się, żebym jej zaprojektowała i urządziła zieleń na balkonie.
Zabrałam się do tego bardzo poważnie. Dokładnie wymierzyłam balkon, narysowałam plan na papierze milimetrowym i wtedy dotarło do mnie jaki to idiotyczny sposób. No bo jednak balkon to nie ogród. Jeśli nie spodoba mi się donica w tym miejscu, to ja przesunę w inne i tyle.
Postanowiłam więc inaczej - najpierw inspiracje:

Dziecku marzy się hamak na balkonie:
http://cdn.architecturendesign.net/wp-content/uploads/2016/06/AD-Cozy-Balcony-Decorating-Ideas-12.jpg
http://cdn.architecturendesign.net/wp-content/uploads/2016/06/AD-Cozy-Balcony-Decorating-Ideas-34.jpg
http://cdn.architecturendesign.net/wp-content/uploads/2016/06/AD-Cozy-Balcony-Decorating-Ideas-50.jpg

Zastanawiam się nad podłogą balkonową.
Oczywiście kusi mnie drewno, ale projekt jest niskobudżetowy.
Jeśli płytki, to jakieś z klasą, tyle że to raczej wysoki budżet: https://pl.pinterest.com/pin/277252920789363700/
A może podłoga z żywicy epoksydowej. Jeśli same ją położymy nie powinno być zbyt drogie : https://pl.pinterest.com/pin/545991154806126333/
Może na początek zwykła farba do betonu i ciekawy wzór. W następnym roku balkony mają być remontowane więc posadzka powinna już być gładka i równa. Niestety ciekawą inspirację znalazłam tylko na stronie producenta: http://www.noxan.pl/posadzki/farba-do-betonu-na-zewnatrz-malowanie-posadzek.html#two

W odległości kilku metrów jest balkon sąsiada i żeby miec trochę intymności warto się trochę zasłonić, a więc pnącza. Do tego potrzebna jakaś podpora. Kiedys z moją przyjaciółką odwiedziłam jej siostrę. Zachwyciła mnie sznurkowa plecionka, po której wił się kokornak. To rozwiązanie (a może związanie😊) byłoby także tanie:
https://pl.pinterest.com/pin/364017582362982743/
Gdyby jednak sąsiad z góry się nie zgodził na przeplecenie sznurków pozostaje kratka. Znaleziona inspiracja: https://pl.pinterest.com/pin/174444185545970184/

Dziecko chce mieć na balkonie trawy:
Czyż nie piękna, choć akurat imperata cylindryczna 'Red Baron' na balkonie w Polsce nie przezimuje:
https://pl.pinterest.com/pin/406661041336117090/

Może na dzisiaj wystarczy balkonowych inspiracji.
Na koniec zdjęcie wspomnieniowe mojego balkonu z poprzedniego mieszkania.



wtorek, 15 listopada 2016

W Rzymie dojrzewają pomarańcze


i spadają na ulice. Rzym nie jest jeszcze jesienny, wciąż dominuje barwa zielona. O jesieni świadczą opadające liście platanów i pieczone kasztany oferowane przez ulicznych sprzedawców.
Jaki jest Rzym dla mnie? Przede wszystkim bardzo hałaśliwy, bardzo zdobny, bardzo kontrastowy architektonicznie, na pewno zachwycający. Ale nie o zabytkach chcę tu pisać tylko o roślinach i ogrodach. Czy Rzym jest miastem zieleni? I tak, i nie. Centrum Rzymu jest kamienno-murowane. Piękne palazza, fontanny i rzeźby, ale roślin jest jak na lekarstwo. Jednak parki, publiczne ogrody i starożytne ruiny aż kipią w zieleni.  Niestety krótko byłam i mało widziałam. Więc tylko migawki:

Ogrody na prywatnych tarasach w centrum Rzymu
Wciąż kwitnie bugenwilla
Pinie w ogrodach Borghese
Lago do Tempe di Esculapo - ogrody Borghese
Enklawa zieleni w centrum Rzymu

Cyprysy przy Via Appia Antica- ten bruk ma ponad 2300 lat

Pinie, łuk Konstantyna Wielkiego i Koloseum
Ogród botaniczny na Palatynie na miejscu ruin pałacu Tyberiusza
Chciałabym jeszcze wrócić do Rzymu.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Liściobranie i ciast pieczenie

Znów sobota i w końcu mogłam sobie popatrzyć na mój ogródek. Miałam też trochę więcej czasu na nacieszenie się domem. A za oknem chłodny, pochmurny listopad.
Przed południem zbierałam liście i to wcale nie z mojego ogródka. Wszyscy się liści pozbywają, a ja ich poszukuję i podbieram spod cudzych drzew. Liście bylin i krzaków się nie nadają, bo zazwyczaj są porażone jakimiś grzybowymi lub innymi chorobami. Potrzebuję zdrowych liści drzew, a u nas drzew jak na lekarstwo. Poza tym sumienny pan ogrodnik na bieżąco je zgrabia i wywozi. W weekend nie ma już po nich śladu. Tak więc wybrałam się na liściobranie.  Mam teraz pełen kosz żółciutkich liści. Czyż nie wylądają malowniczo?


Trochę się nimi nacieszę, a potem część powędruje do wora, doleję ciutkę wody, wór zostanie zawiązany, ale również podziurawiony, żeby był dostęp powietrza i na wiosnę mam nadzieję mieć własny liściowy kompost.
Druga część posłuży do zabezpieczenia mojej fuksji magellańskiej.
Popołudnie spędziłam piekąc ciasta. Bo czy jest coś lepszego w listopadowy ponury dzień niż pyszne domowe ciasto. Co wybieracie: karpatkę czy tartę cytrynową?





sobota, 29 października 2016

Jesienne opatulanie

Jutro przestawiamy zegarki. Bardzo nie lubię tej jesiennej zmiany czasu, bo gdy wychodzę z pracy jest już całkiem ciemno i mój ogródek mam szansę oglądać albo z latarką albo dopiero w weekend. W tygodniu już w nim nie popracuję. Tak więc dziś zrobiłam ostatnie koszenie, oberwałam obumarłe liście. Na przykład funkia już całkiem oklapła.
Przed oberwaniem liści
Pustka na rabacie
W tym roku robię eksperyment doniczkowy. Swego czasu przesadziłam do doniczek mojego tułacza pstrego, bo za bardzo mi się rozpanoszył w ogrodzie. Nie będę doniczek przenosiła do pomieszczenia, spróbuję je przezimować w ogrodzie. Opatuliłam je więc najpierw folią bąbelkową, a na wierzch żeby jednak jakoś się prezentowały okręciłam matą. Trochę żałobnie wyglądają te czarne taśmy więc może jeszcze zawiążę wstążkę w innym kolorze.

Opatulona doniczka z bliska
Widok z dalszej perspektywy
W doniczkach są posadziłam cebulki szachownicy i krokusów. Dopiero później przeczytałam, że krokusy nie najlepiej zimują w doniczkach w przeciwieństwie do tulipanów botanicznych. Trudno. W następnym roku będę mądrzejsza.





niedziela, 23 października 2016

Kalmia szerokolistna

Dziś znów bardziej ogrodowo i zdecydowaniem mniej rodzinnie.  Napiszę trochę o mojej kalmii szerokolistnej.
Kupiłam sadzonkę w pierwszym roku ogrodowania, a więc już 2 lata temu. Sadzonka nie była zbyt okazała, ale roślina sobie radziła. Przybywało jej pędów i listków, ale nie kwitła. Podjadały ją niestety opuchlaki i niestety czasem przypalało słońce choć przecież u mnie nie ma go za dużo. Nie przesadzałam jej jednak, bo wszystko wokół rośnie i za kilka lat będzie miała jeszcze więcej cienia. Poza tym kalmia długo się aklimatyzuje i nie chciałam zaczynać od początku.
We wrześniu sporo starszych liści zaczęło żółknąc i opadać. Zmartwiłam się, ale wkrótce znalazłam w necie stronę o kalmii i wyczytałam,że jest to zjawisko normalne. Świetna strona. Załączam link.
http://milosnicyroslin.blogspot.com/2014/08/moje-kalmie-szerokolistne.html
Uspokoiłam się i postanowiłam czekać i obserwować. Dzisiaj zrobiłam weekendowy obchód ogródka i dojrzałam na mojej kalmii pąk kwiatowy.





Bardzo się ucieszyłam - czyli chyba wszystko w porządku :) Jak zakwitnie, to okaże się czy mam tę odmianę, którą kupowałam tzn. Galaxy.

niedziela, 16 października 2016

Jesienne migawki z ogrodu

Dziś więcej obrazków niż tekstu. Trochę widoczków z ogródka podwórkowego i tego kilka kroków dalej - wspólnotowego.

Jesień za oknem
 
 
Marcinki
Rajska jabłonka
Powoli spadają liście
Jesienna hortensja

Patio w jesiennej szacie
Dereń już się przebarwił

Szafrany próbują kwitnąć, ale wciąż pochmurno
Na koniec jagodowy rozchodnik







sobota, 15 października 2016

Dziecko się wyprowadza

W zasadzie dziecko wyprowadziło się już w 95 procentach. A zaczęło się tak niewinnie ....
- Mamo czy zgodziłabyś się, żebym się wyprowadziła do mieszkania na Żoliborzu?
To już ??? - zaskoczyła mnie niesamowicie.
Druga myśl - no tak, to już! Na pewno nie za wcześnie a może jeszcze nie za późno. To co teraz?
Trzecia myśl - głowa w górę, pierś do przodu, pośladki zwarte, brzuch wciągnięty, będę dzielna, nie mogę jej tego zrobić i obciążać syndromami opuszczonego gniazda. Zresztą to nie drugi koniec świata tylko 20 minut na rowerze.
- Oczywiście Słonko. To kiedy się wyprowadzasz?
- Jak to, to nie protestujesz? Nie masz nic przeciwko? Jak tak możesz?
Tego to się zupełnie nie spodziewałam po moim bardzo praktycznym i rzeczowym dziecku. I bardzo mnie ta niespodziewana odpowiedź ucieszyła, bo znaczy nie było jej źle w domu tylko po prostu nadszedł ten czas.
Był początek wakacji, mieszkanko było właśnie puste, bo wyprowadzili się poprzedni lokatorzy. Chciałam je tylko odświeżyć zanim ponownie wynajmę. Oczywiście teraz pomysły i budżet na odnowienie znacznie zwiększyłam, ale ambitna córka na żadne ekscesy mi nie pozwoliła i wręcz musiałam prosić czy mogę jej cokolwiek sprezentować. Zresztą okazało się, że ta przeprowadzka nie jest taka pilna i ma się odbyć dopiero jesienią. Wzięłyśmy się więc za odnowienie na spokojnie.
Kawalerka została pomalowana wg pomysłu i nadzoru dziecka. Potem jeszcze dziecko zrobiło lifting kuchni i nijakie cieliste płytki zostały pomalowane specjalną farbą na soczystą zieleń. Kuchnia nabrała wyrazu.
Mieszkanko niewielkie, ale balkon niczego sobie. I to jest ten motyw, który pozwala mi zamieścić historię w blogu o ogrodzie. Moja córka łaskawie wyraziła zgodę, żebym w następnym roku urządziła jej ogródek balkonowy. Może to być spore wyzwanie biorąc pod uwagę jej tryb życia. Pewnie więc czekają was jeszcze historie balkonowe. Tak wygląda balkon obecnie:



Wszystko odbywało się w wielkiej tajemnicy przed dziadkami. Dziecię przewidywało, że jej decyzja spotka się ze stanowczym sprzeciwem i chciała postawić ich przed faktem dokonanym, żeby nie mieli czasu na protesty. Babcia wakacjowała na tzw. prowincji, Dziadek z nami w Warszawie. Wersja oficjalna brzmiała, że mieszkanie jest szykowane pod wynajem co w jakiejś mierze było prawdą, bo we wrześniu na miesiąc miał się tam zatrzymać znajomy mojej koleżanki.
Pewnego dnia, gdy dziecko jeszcze inżynierowało w swojej pracy Tata zapytał:
- Słuchaj, podobno moja wnuczka chce się wyprowadzić. Czy to prawda?
Ach, jakie pokrętne drogi do ujawnienia znajdują sobie tajemnice. Mój kuzyn mieszkający na drugim końcu Polski, pod nieobecność mojego Taty zatrzymał się u mnie na nocleg razem ze swoją rodzinką. Następnego dnia skoro świt mieli lecieć na Sycylię. Spędziliśmy razem bardzo miłe popołudnie, jego żona jest przecudowną kobietą i zaplanowaliśmy, że odwiedzą mnie jeszcze jesienią. Wspomniałam, że z noclegiem nie będzie problemu, bo jeden mieszkaniec ubywa i oczywiście dodałam, że jest to wielka tajemnica i ma się nie wygadać przed Wujkiem czyli moim Tatą. Darek słowa dotrzymał i pary z ust do Taty nie puścił, ale wspomniał swojej Mamie. Ciocia Ala czym prędzej zadzwoniła do swojej siostry z tą nowiną, a ciocia Kasia zatelefonowała do brata, żeby się upewnić. Dziadek na szczęście tę wieść przyjął w miarę spokojnie. Upewnił się, czy aby dziecku nie jest źle i dlatego się wyprowadza. Pokiwał głową, opowiedział historię swojej wyprowadzki i jaki był wtedy jeszcze młody.
Przed Babcią tajemnica nadal miała obowiązywać, bo moja Mama to twardy orzech do zgryzienia. W połowie września pojechałam do niej na kilka ostatnich dniu urlopu i razem już miałyśmy wracać do Warszawy. Zaraz po przywitaniu Mama z dumą oznajmiła mi, że znalazła mi najemcę żoliborskiego mieszkania.
- Hm, Mamo jak by Ci to powiedzieć, mieszkanie nie jest na wynajem. Moja latorośl się tam niebawem przeprowadzi.
- Jak to!!! Przecież to jest daleko ode mnie!!! Co Ty jej zrobiłaś, że się wyprowadza?!
- Nic jej nie zrobiłam. Dorosła jest, zarabia i chce się po prostu usamodzielnić.
- To pewnie z powodu jakiegoś chłopaka!
- Nie Mamo, będzie mieszkała sama.
- Ja muszę natychmiast do niej zadzwonić i jej to wybić z głowy. Czy już z nią rozmawiałaś, żeby odwieść od tego pomysłu?
- Uważam, że najwyższa pora, żeby zamieszkała sama. Powiedziałam jej, że zawsze może wrócić.
- No ale nie będzie mnie już tak często odwiedzała !!! To jest nie do pomyślenia!
Nie dało się Babci przetłumaczyć i natychmiast wykonała telefon. Dziecko powtórzyło jej jota w jotę, to co już powiedziałam. Babcia nie dała za wygraną. Jak tylko wróciłyśmy do Warszawy, rozpoczęła batalię o odzyskanie wnuczki. Szczęście dla wnuczki, że prawie cały dzień jest w pracy.
A potem skończył się wrzesień i nadszedł dzień przeprowadzki. Kilka kursów wypakowanym samochodem z Woli na Żoliborz, kilka wypraw do sklepu po najpotrzebniejsze rzeczy i pierwsza noc na swoim. Została jeszcze resztka rzeczy w praniu, jeszcze książki, które u mnie zostają w oczekiwaniu na półki i ... ogródek balkonowy do urządzenia na wiosnę.

niedziela, 9 października 2016

Jesienny ogród mojej siostry

W ten październikowy weekend wybrałam się do siostry. Tym razem nie, żeby się gościć i lenić, ale  żeby trochę popracować. Moja strasznie zapracowana siostra wciąż nie miała czasu, żeby posadzić ostrokrzew, który jej sprezentowałam, a już zaczynają się poranne przymrozki.
Ogród mojej siostry w otulinie Kampinosu ma charakter nieformalny, nieuładzony, swobodny. Trochę to wynika z chronicznego braku czasu: praca, dzieci, obowiązki domowe i wciąż ukochany ogród ląduje na końcu listy. Przede wszystkim jednak dlatego, że jest to ogród dla rodziny.
Ten ogród nie jest prosty w uprawie, bo tam sam piach jak to na wydmie. Gdy potrzebna była piaskownica dla dzieci wystarczyło zdjąć 5 cm gleby i pod nią był piękny żółciutki piasek.
Wszystko tu rośnie 2, 3 razy dłużej niż gdzie indziej, wciąż jest sucho bo cała woda natychmiast wsiąka. Mimo to widać, że ogród jest już pełnoletni.
Na honorowym miejscu pośrodku został posadzony na prośbę seniorów orzech włoski. Teraz jest to już piękne rozłożyste drzewo latem dające miły cień, a jesienią pięknie przebarwiające się na żółto.

Od ulicy ogród oddzielony jest szpalerem jałowców, które niestety nie miewają się najlepiej oraz przeróżnymi drzewami i krzewami liściastymi. Są tam: dereń idealny na nalewkę, wielki krzew bzu, perukowiec i inne których już teraz nie pamiętam.

Glicynia, o której już pisałam teraz zachwyca długimi ozdobnymi strąkami.

Czerwienieje winobluszcz opatający ogrodzenie


Na intensywny żółty kolor przebarwił się miłorząb, powoli tracący już liście i aktnidia (kiwi), która ładnie zaowocowała tego roku.


W ogrodzie mojej siostry rosną rośliny światłolubne, które u mnie nie mają szans: lawenda, rojniki, pustelniki, ale są też zakątki cienistne z funkiami, rododendrnami, barwinkiem.
Jest też kąt z łanem słoneczniczka szorstkiego i właśnie on ma przejść gruntowna zmianę. Problem w tym, że moja siostra wciąż nie ma czasu żeby zaplanować, jak to miejsce ma wyglądać. Obecnie nie wygląda za ciekawie:

Póki, co część chabazi została przeze mnie wykopana. To właśnie tam trafił ostrokrzew i bergenia sercolistna na razie jako zaczątek nowej rabaty, bo jak ma ostatecznie wyglądać jeszcze nie wiadomo.