środa, 20 kwietnia 2016

Panienka z okienka

Co prawda nie taka już panienka, bo o miano nastolatki od dawna już się nie ubiegam (niestety), ale spozierać przez okienko namiętnie lubię. Przypatruję się jawnie, bowiem firanki występują u mnie w formie szczątkowej jako li tylko oprawa estetyczna okna. Toteż okazjonalni przechodnie tudzież sąsiedzi też na mnie popatrują choć robią to chyłkiem. Jak tylko nasze spojrzenia się zetkną czym prędzej odwracają głowę i udają, że to jakiś ptaszek gdzieś obok przelatywał. Od razu więc tłumaczę, że ja tychże przechodniów podglądać nie zamierzam: okazjonalnych nie mam powodu, a sąsiadom w zwyczaje domowe wchodzić nie zamierzam. Stoję i patrzę (a jakże !!!) na mój ogródek i na ogródek wspólnotowy. I co ja widzę?


Wy pewnie widzicie blok naprzeciwko. Ja go nie widzę w ogóle :) Jest już dla mnie tłem. Widzę żółciutki krzak forsycji i pięknie kwitnące drzewko i oczywiście moją trawę, która rczy wschodzić.
Jeszcze widok z drugiej strony - patrzymy w lewo:


Widać trzmielinę jak się pnie. Gdy spojrzymy w prawo, to mamy taki obraz:


Zapewniam was, że wcale, ale to wcale nie widzę już tych sąsiedzkich balkonów, a jedynie plan pierwszy czyli moją kwitnącą wierzbę iwę. Nie potrafię tyko nie dostrzec tych worów, ale chwilowo muszą stać, bo przede mną kolejne zadania ogrodowe.

sobota, 16 kwietnia 2016

Tam gdzie kiedyś były ogrody

Ho, ho w jakich to ja dzikich zakątkach Warszawy dzisiaj byłam i to na dodatek nie całkiem legalnie. Zaczęło się bardzo cywilizowanie. Odwiedził mnie mój kuzyn i ruszyliśmy w weekendową Warszawę. Zastanawiałam się, gdzie by tu pójść, żeby było przyjemnie, niezbyt tłoczno no i oczywiście ogrodowo. Może by tak mały ogród botaniczny przy Łazienkach? Tam raczej cicho i przyjemnie no i zaczynają kwitnąć magnolie. Magnolie nas nie zawiodły, ale trafiliśmy na dzień otwarty i wstęp bezpłatny. Niby dobrze, prawda? Niby, bo oczywiście był cały tłum ludzi więc szybko się zebralismy i wyruszyliśmy dalej. I wtedy sobie przypomniałam, o Porcie Praskim i trwającej tam budowie nowego osiedla. Wizualizacja osiedla wyglądała bardzo fajnie więc zaciągnęłam tam mojego kuzyna, żeby sprawdzić jak to wygląda naprawdę. Najpierw był szlaban, ale przejść się dało więc przeszliśmy. Potem była brama i budka ochroniarza obok. Brama otwarta, widać w oddali samochody - więc poszliśmy. A potem dotarliśmy do Portu Praskiego. Nie można powiedzieć klimatyczne miejsce: wszędzie porozrzucane śmieci, szkielety kadłubów statków, nadpalone kurtki, porzucone zabawki, a sam kanał to brudne szare cementowe koryto z zasyfiałą wodą.  A wszystko otulone miłosierną zielenią. I widać, że kiedyś były tu ogrody, no bo skąd by się wzięły truskawki, drzewka owocowe i kwitnąca lunaria.











Wychodząc już, dowiedzieliśmy się, że być nas tam nie powinno, bo teran prywatny i wstęp wzbroniony.

środa, 13 kwietnia 2016

Żarłoczny potwór znów grasuje w ogrodzie :)

Z przykrością informuję, że sezon opuchlaków został rozpoczęty. Dziś na moich dopiero co wypuszczających listki irysach znalazłam pierwszego w tym sezonie opuchlaka.
Oto dowód:


O moich zeszłorocznych zmaganiach już pisałam, a teraz znów nie wygląda to różowo.
Skoro w zeszłym roku opuchlaki pojawiły się w czerwcu, by zaatakować masowo, to co będzie w tym roku?

niedziela, 10 kwietnia 2016

Trzmielina daje czadu

Trzmielinie odbiło lub też jeśli ktoś woli trzmielina odbiła i rozrasta się na potęgę. Jeszcze tylko z 10 lat i będzie szczelny parawan ;) A tak na poważnie, to całkiem nieźle jej idzie mimo przeciwności losu (zmasowany atak opuchlaków) i nadwyrężonego zdrowia (jeden egzemplarz porażony zgnilizną korzeniową). Jak myślicie dorośnie w tym roku do końca barierki?


czerwiec 2014 - 2 miesiące po posadzeniu
wrzesień 2014 - trzmielina wystawia czułki

kwiecień 2015 - pierwsze urodziny - murek zdobyty


grudzień 2015 - zaczyna zarastać

kwiecień 2016 - tak wygląda dzisiaj

i zbliżenie -  trzmielina pnąca Emerald Gaiety
trzmielina pnąca Emerald'n Gold, a obok Silver Queen


poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Ogródka już nie ma

Leże i kwiczę. Prawie kwiczę, bo wszycy już śpią i kwiczeć buzią nie mogę, więc kwiczę w myślach. Kwiczę bo mój kręgosłup daje mi znać, że 2 dni w pozycji w kucki lub na kolanach lub dźwigając płyty, worki, donice etc. to już dla niego za dużo. A wszystko dlatego, że przez 2 dni robiłam rewolucję w przedogródku. Niby miała być ewolucja czyli uzupełnienie kilku brakujących elementów z wymyślonego zimą projektu, ale wyszła z tego straszna rewolta.
Gdy dziecko wróciło wieczorem, z weekendowego wyjazdu, poinformowałam ją na wstępie, że ogródka już nie mamy. Potem co prawda sprostowałam, że nie mamy trawnika, ale mieć będziemy jeśli zachce mu się urosnąć. Mamy za to 8 nowych bukszpanów, 3 razy większych niż te po drugiej stronie róży więc wygląda to komicznie. I chyba posadziłam je za blisko murku. Tak się starałam żeby oszczędzić cebulki wiosenne, że jest za blisko. Trudno – mój kręgosłup więcej nie zniesie. Są jeszcze liliowce: 3 rdzawe i 3 miniaturowe. Posadzone w cieniu choć tolerują jedynie półcień, ale trudno niech sobie radzą. Nawet nie wymagam, żeby bardzo kwitły wystarczy, że będą zielonymi kępami (w cieniu ogrodnik pokornieje). Mamy też 5 mikrych przylaszczek, na które liczę w przyszłym roku i nowe epimedium – Orange Konigin. Pokładam w nim wielką nadzieję, bo moje śliczne epimedium pstre chyba wykończyłam przy próbie podziału. Mam też trochę więcej kamyków, ale jeszcze nie tyle ile ma być.
To może czas na to czego nie ma. Nie ma trawnika, ale ma być i ma być śliczniejszy, mocniejszy i ma lubić cień. Nie wiem co z tego wyjdzie, bo stosowaliśmy metody chałupnicze: wertykulator zamiast glebogryzarki, buty zamiast walca do wałowania, ale nasiona trawy były właściwe – trawnik shadow. Teraz 10 burych dni czekania na zieloną mgiełkę.
Nie mam piórkówki. W moim kąciku trawiastym było jej zdecydowanie zbyt cieniście (nie chciała skubana kwitnąć) i zbyt mokro (zaczęła wygniwać). Teraz czeka na lepsze czasy czytaj inne ogrody.
Nie mam też baptysji. Baptysja słoneczna roślina, ale tu się nie poddaję. Została wyeksmitowana do zaogródka niech tam próbuje sił. Nie mam też niestety inkarwilli. Pierwsza zima i nie przetrwała – zbyt duży mróz i zbyt wilgotnie.
Na szczęście nie ma też całych połaci mchu :)

Tak wyglądał przedogródek w trakcie bitwy (teraz wygląda niewiele lepiej):

widać najświeższe liliowcowe zakupy ustawione do sadzenia

murawa już zdarta

asymetryczne bukszany z lewej i prawej strony róży

sobota, 2 kwietnia 2016

Puk puk. Kto tam? To ja - Wiosna

Ta moja wiosna to z gatunku tych "chciałabym, ale się wstydzę". Najpierw szybciutko wystartowała zielenina (w końcu cieplutko i zacisznie wśród miejskich murów), a potem ni kroku dalej - zatrzymała się na etapie pączków kwiatowych (w końcu cień straszny wśród miejskich murów).
W końcu jednak przyszła. Wszędzie już krokusy przekwitają, a u mnie "pierwsze tłoczenie", że zacytuję Konstancję z Ogrodowiska.  Kwitną jeszcze przylaszczki, irysy żyłkowane, śnieżniki, cebulica syberyjska. Wychodzi na to, że u mnie wiosna jest w kolorze blue:













Wiosna udomowiona jest żółta:



A na deserek kolorowa wiosna sernikowa: