sobota, 29 października 2016

Jesienne opatulanie

Jutro przestawiamy zegarki. Bardzo nie lubię tej jesiennej zmiany czasu, bo gdy wychodzę z pracy jest już całkiem ciemno i mój ogródek mam szansę oglądać albo z latarką albo dopiero w weekend. W tygodniu już w nim nie popracuję. Tak więc dziś zrobiłam ostatnie koszenie, oberwałam obumarłe liście. Na przykład funkia już całkiem oklapła.
Przed oberwaniem liści
Pustka na rabacie
W tym roku robię eksperyment doniczkowy. Swego czasu przesadziłam do doniczek mojego tułacza pstrego, bo za bardzo mi się rozpanoszył w ogrodzie. Nie będę doniczek przenosiła do pomieszczenia, spróbuję je przezimować w ogrodzie. Opatuliłam je więc najpierw folią bąbelkową, a na wierzch żeby jednak jakoś się prezentowały okręciłam matą. Trochę żałobnie wyglądają te czarne taśmy więc może jeszcze zawiążę wstążkę w innym kolorze.

Opatulona doniczka z bliska
Widok z dalszej perspektywy
W doniczkach są posadziłam cebulki szachownicy i krokusów. Dopiero później przeczytałam, że krokusy nie najlepiej zimują w doniczkach w przeciwieństwie do tulipanów botanicznych. Trudno. W następnym roku będę mądrzejsza.





niedziela, 23 października 2016

Kalmia szerokolistna

Dziś znów bardziej ogrodowo i zdecydowaniem mniej rodzinnie.  Napiszę trochę o mojej kalmii szerokolistnej.
Kupiłam sadzonkę w pierwszym roku ogrodowania, a więc już 2 lata temu. Sadzonka nie była zbyt okazała, ale roślina sobie radziła. Przybywało jej pędów i listków, ale nie kwitła. Podjadały ją niestety opuchlaki i niestety czasem przypalało słońce choć przecież u mnie nie ma go za dużo. Nie przesadzałam jej jednak, bo wszystko wokół rośnie i za kilka lat będzie miała jeszcze więcej cienia. Poza tym kalmia długo się aklimatyzuje i nie chciałam zaczynać od początku.
We wrześniu sporo starszych liści zaczęło żółknąc i opadać. Zmartwiłam się, ale wkrótce znalazłam w necie stronę o kalmii i wyczytałam,że jest to zjawisko normalne. Świetna strona. Załączam link.
http://milosnicyroslin.blogspot.com/2014/08/moje-kalmie-szerokolistne.html
Uspokoiłam się i postanowiłam czekać i obserwować. Dzisiaj zrobiłam weekendowy obchód ogródka i dojrzałam na mojej kalmii pąk kwiatowy.





Bardzo się ucieszyłam - czyli chyba wszystko w porządku :) Jak zakwitnie, to okaże się czy mam tę odmianę, którą kupowałam tzn. Galaxy.

niedziela, 16 października 2016

Jesienne migawki z ogrodu

Dziś więcej obrazków niż tekstu. Trochę widoczków z ogródka podwórkowego i tego kilka kroków dalej - wspólnotowego.

Jesień za oknem
 
 
Marcinki
Rajska jabłonka
Powoli spadają liście
Jesienna hortensja

Patio w jesiennej szacie
Dereń już się przebarwił

Szafrany próbują kwitnąć, ale wciąż pochmurno
Na koniec jagodowy rozchodnik







sobota, 15 października 2016

Dziecko się wyprowadza

W zasadzie dziecko wyprowadziło się już w 95 procentach. A zaczęło się tak niewinnie ....
- Mamo czy zgodziłabyś się, żebym się wyprowadziła do mieszkania na Żoliborzu?
To już ??? - zaskoczyła mnie niesamowicie.
Druga myśl - no tak, to już! Na pewno nie za wcześnie a może jeszcze nie za późno. To co teraz?
Trzecia myśl - głowa w górę, pierś do przodu, pośladki zwarte, brzuch wciągnięty, będę dzielna, nie mogę jej tego zrobić i obciążać syndromami opuszczonego gniazda. Zresztą to nie drugi koniec świata tylko 20 minut na rowerze.
- Oczywiście Słonko. To kiedy się wyprowadzasz?
- Jak to, to nie protestujesz? Nie masz nic przeciwko? Jak tak możesz?
Tego to się zupełnie nie spodziewałam po moim bardzo praktycznym i rzeczowym dziecku. I bardzo mnie ta niespodziewana odpowiedź ucieszyła, bo znaczy nie było jej źle w domu tylko po prostu nadszedł ten czas.
Był początek wakacji, mieszkanko było właśnie puste, bo wyprowadzili się poprzedni lokatorzy. Chciałam je tylko odświeżyć zanim ponownie wynajmę. Oczywiście teraz pomysły i budżet na odnowienie znacznie zwiększyłam, ale ambitna córka na żadne ekscesy mi nie pozwoliła i wręcz musiałam prosić czy mogę jej cokolwiek sprezentować. Zresztą okazało się, że ta przeprowadzka nie jest taka pilna i ma się odbyć dopiero jesienią. Wzięłyśmy się więc za odnowienie na spokojnie.
Kawalerka została pomalowana wg pomysłu i nadzoru dziecka. Potem jeszcze dziecko zrobiło lifting kuchni i nijakie cieliste płytki zostały pomalowane specjalną farbą na soczystą zieleń. Kuchnia nabrała wyrazu.
Mieszkanko niewielkie, ale balkon niczego sobie. I to jest ten motyw, który pozwala mi zamieścić historię w blogu o ogrodzie. Moja córka łaskawie wyraziła zgodę, żebym w następnym roku urządziła jej ogródek balkonowy. Może to być spore wyzwanie biorąc pod uwagę jej tryb życia. Pewnie więc czekają was jeszcze historie balkonowe. Tak wygląda balkon obecnie:



Wszystko odbywało się w wielkiej tajemnicy przed dziadkami. Dziecię przewidywało, że jej decyzja spotka się ze stanowczym sprzeciwem i chciała postawić ich przed faktem dokonanym, żeby nie mieli czasu na protesty. Babcia wakacjowała na tzw. prowincji, Dziadek z nami w Warszawie. Wersja oficjalna brzmiała, że mieszkanie jest szykowane pod wynajem co w jakiejś mierze było prawdą, bo we wrześniu na miesiąc miał się tam zatrzymać znajomy mojej koleżanki.
Pewnego dnia, gdy dziecko jeszcze inżynierowało w swojej pracy Tata zapytał:
- Słuchaj, podobno moja wnuczka chce się wyprowadzić. Czy to prawda?
Ach, jakie pokrętne drogi do ujawnienia znajdują sobie tajemnice. Mój kuzyn mieszkający na drugim końcu Polski, pod nieobecność mojego Taty zatrzymał się u mnie na nocleg razem ze swoją rodzinką. Następnego dnia skoro świt mieli lecieć na Sycylię. Spędziliśmy razem bardzo miłe popołudnie, jego żona jest przecudowną kobietą i zaplanowaliśmy, że odwiedzą mnie jeszcze jesienią. Wspomniałam, że z noclegiem nie będzie problemu, bo jeden mieszkaniec ubywa i oczywiście dodałam, że jest to wielka tajemnica i ma się nie wygadać przed Wujkiem czyli moim Tatą. Darek słowa dotrzymał i pary z ust do Taty nie puścił, ale wspomniał swojej Mamie. Ciocia Ala czym prędzej zadzwoniła do swojej siostry z tą nowiną, a ciocia Kasia zatelefonowała do brata, żeby się upewnić. Dziadek na szczęście tę wieść przyjął w miarę spokojnie. Upewnił się, czy aby dziecku nie jest źle i dlatego się wyprowadza. Pokiwał głową, opowiedział historię swojej wyprowadzki i jaki był wtedy jeszcze młody.
Przed Babcią tajemnica nadal miała obowiązywać, bo moja Mama to twardy orzech do zgryzienia. W połowie września pojechałam do niej na kilka ostatnich dniu urlopu i razem już miałyśmy wracać do Warszawy. Zaraz po przywitaniu Mama z dumą oznajmiła mi, że znalazła mi najemcę żoliborskiego mieszkania.
- Hm, Mamo jak by Ci to powiedzieć, mieszkanie nie jest na wynajem. Moja latorośl się tam niebawem przeprowadzi.
- Jak to!!! Przecież to jest daleko ode mnie!!! Co Ty jej zrobiłaś, że się wyprowadza?!
- Nic jej nie zrobiłam. Dorosła jest, zarabia i chce się po prostu usamodzielnić.
- To pewnie z powodu jakiegoś chłopaka!
- Nie Mamo, będzie mieszkała sama.
- Ja muszę natychmiast do niej zadzwonić i jej to wybić z głowy. Czy już z nią rozmawiałaś, żeby odwieść od tego pomysłu?
- Uważam, że najwyższa pora, żeby zamieszkała sama. Powiedziałam jej, że zawsze może wrócić.
- No ale nie będzie mnie już tak często odwiedzała !!! To jest nie do pomyślenia!
Nie dało się Babci przetłumaczyć i natychmiast wykonała telefon. Dziecko powtórzyło jej jota w jotę, to co już powiedziałam. Babcia nie dała za wygraną. Jak tylko wróciłyśmy do Warszawy, rozpoczęła batalię o odzyskanie wnuczki. Szczęście dla wnuczki, że prawie cały dzień jest w pracy.
A potem skończył się wrzesień i nadszedł dzień przeprowadzki. Kilka kursów wypakowanym samochodem z Woli na Żoliborz, kilka wypraw do sklepu po najpotrzebniejsze rzeczy i pierwsza noc na swoim. Została jeszcze resztka rzeczy w praniu, jeszcze książki, które u mnie zostają w oczekiwaniu na półki i ... ogródek balkonowy do urządzenia na wiosnę.

niedziela, 9 października 2016

Jesienny ogród mojej siostry

W ten październikowy weekend wybrałam się do siostry. Tym razem nie, żeby się gościć i lenić, ale  żeby trochę popracować. Moja strasznie zapracowana siostra wciąż nie miała czasu, żeby posadzić ostrokrzew, który jej sprezentowałam, a już zaczynają się poranne przymrozki.
Ogród mojej siostry w otulinie Kampinosu ma charakter nieformalny, nieuładzony, swobodny. Trochę to wynika z chronicznego braku czasu: praca, dzieci, obowiązki domowe i wciąż ukochany ogród ląduje na końcu listy. Przede wszystkim jednak dlatego, że jest to ogród dla rodziny.
Ten ogród nie jest prosty w uprawie, bo tam sam piach jak to na wydmie. Gdy potrzebna była piaskownica dla dzieci wystarczyło zdjąć 5 cm gleby i pod nią był piękny żółciutki piasek.
Wszystko tu rośnie 2, 3 razy dłużej niż gdzie indziej, wciąż jest sucho bo cała woda natychmiast wsiąka. Mimo to widać, że ogród jest już pełnoletni.
Na honorowym miejscu pośrodku został posadzony na prośbę seniorów orzech włoski. Teraz jest to już piękne rozłożyste drzewo latem dające miły cień, a jesienią pięknie przebarwiające się na żółto.

Od ulicy ogród oddzielony jest szpalerem jałowców, które niestety nie miewają się najlepiej oraz przeróżnymi drzewami i krzewami liściastymi. Są tam: dereń idealny na nalewkę, wielki krzew bzu, perukowiec i inne których już teraz nie pamiętam.

Glicynia, o której już pisałam teraz zachwyca długimi ozdobnymi strąkami.

Czerwienieje winobluszcz opatający ogrodzenie


Na intensywny żółty kolor przebarwił się miłorząb, powoli tracący już liście i aktnidia (kiwi), która ładnie zaowocowała tego roku.


W ogrodzie mojej siostry rosną rośliny światłolubne, które u mnie nie mają szans: lawenda, rojniki, pustelniki, ale są też zakątki cienistne z funkiami, rododendrnami, barwinkiem.
Jest też kąt z łanem słoneczniczka szorstkiego i właśnie on ma przejść gruntowna zmianę. Problem w tym, że moja siostra wciąż nie ma czasu żeby zaplanować, jak to miejsce ma wyglądać. Obecnie nie wygląda za ciekawie:

Póki, co część chabazi została przeze mnie wykopana. To właśnie tam trafił ostrokrzew i bergenia sercolistna na razie jako zaczątek nowej rabaty, bo jak ma ostatecznie wyglądać jeszcze nie wiadomo.



Rozkoszne bobo

Kupiłam bobo (hortensję), bo miała być kompaktowa, w sam raz do małego opródka. Jaka tam ona mała - póki co największa z moich hortensji. Więc ciacham ją wiosną na krótko, a ona i tak rośnie jak szalona. W tym roku więc zafundowałam mojemu bobo przeprowadzkę. Z pierwszego planu powędrowało na plan dalszy i wcale mu to nie zaszkodziło. Nadal jest pięknie widoczne, a pieris z przodu tylko podkreśla jego urodę, bo przyznać trzeba, że całkiem ładne to bobo. Kwiaty ma duże i pełne, ale utkane z małych kwiatuszków dzięki czemu zachowuje delikatność. I te kolory, bajka! Spektakl zaczyna się od lekkiej limonki, by w pełnym rozkwicie olśniewać bielą. Potem znów lekko zielenieje i zaczyna się rumienić (to stadium trwa obecnie). Na koniec przechodzi w złoto i tak zastyga na zimę.









poniedziałek, 3 października 2016

Szkarłat

To była chwila, mgnienie oka, samochód pełen gratów (ale o tym kiedy indziej), jadę z Woli na Żoliborz i .... oniemiałam. Jak łuna, jak pożar. Że to miejsce magiczne wiedziałam od dawna, ale dopiero jesień ukazała je w całej krasie. Wczoraj późnym popołudniem wróciłam, żeby się napatrzyć. Światło już nie to i pora dnia nie ta, bo zamiast słonecznego złotego przedpołudnia był szary pochmurny wieczór, ale i tak pogapiłam się jeszcze trochę.
Niniejszym przedstawiam Instytut Mechaniki Precyzyjnej w Warszawie:


Przemeblowanie

Jak się ma małe mieszkanie albo nawet ciut większe, ale bez garderoby, to przy zmianie sezonu ubrania letnie wędrują na pawlacz albo najwyższą półkę w szafie, a ich miejsce zajmują okrycia zimowe. Pół roku później wędrówka odbywa się w drugą stronę.
Jak się ma mały ogródek w bloku bez domku ogrodnika, szopki na narzędzia czy chociażby garażu, to dylematem staje się przechowywanie mebli ogrodowych, narzędzi, cebulek, bulw etc. przez zimę.
Póki miałam składany stolik i krzesełka w przedogródku było to bezbolesne. Zachciało się jednak wygody: ławeczki do poleżenia, 2 fotelików, stoliczka no i masz babo placek. Nieźle musiałam się nagłówkować.
Wczoraj nadszedł dzień przemeblowania, bo ogoda śliczna, ale prognozy na kolejne dni już słotno-jesienne. Składane krzesełka i stolik, jak sama nazwa wskazuje zostały złożone. Na ich miejsce powędrował komplecik z zaogródka. Domek ogrodnika to nie jest, trzech ścian brakuje, ale przynajmniej jedna jest i daszek więc jakaś ochrona będzie. Może do kolejnego sezonu akacjowe drewno dotrzyma. Tak teraz prezentuje się przedogródek:





Zdążyłam w ostatniej chwili - dziś leje.