piątek, 31 marca 2017

Niespodzianka

Są takie miejsca, za który by się nie dało złamanego grosza: brzydkie, nijakie, zaniedbane.
Pamiętacie jak wygląda sąsiedztwo żoliborskiej kamienicy?
Przypomnę wam zdjęciem sprzed miesiąca:
Stwierdziłam wtedy, że to jest miejsce, którym koniecznie trzeba się zająć. Już nawet wymyśliłam trawy i hortensje.
Wczoraj znów zawędrowałam na Żoliborz i to właśnie miejsce teraz wygląda tak:
 

Czyż nie piękny kobierzec z cybulicy syberyjskiej? Pokory muszę się uczyć proszę Państwa, pokory.

To już na marginesie dodam, że pani konserwator woli szarą myszkę niż jajecznicę w pomidorach :), ale to już temat na kolejny niekrótki post.

środa, 29 marca 2017

Skrzywiona ankieta

Dzieje się dzieje. W końcu ciepło więc każdą wolną chwilę spędzam w ogrodzie. Choć tych wolnych właściwie nie mam dużo, bo moją rodzinę dopadły problemy zdrowotne, a i żoliborska kamienica absorbuje dużo czasu.
Tymczasem rządząca w Polsce partia koniecznie chce przejąć władzę lokalną w Warszawie. Pisałam o tym w poście Sól w oku.
Po protestach zdecydowała się rozpocząć konsultacje społeczne dot. zmiany ustroju Warszawy. Jakie są to konsultacje niech najlepiej świadczy chociażby takie pytanie z ankiety z godz. 16:

W jakim stopniu, według Twojej opinii, utworzenie Metropolii Warszawskiej umożliwi szybszy rozwój Twojego miasta/gminy?
Do wyboru były 3 odpowiedzi: dużym, średnim , małym.
Wypełniając tę ankietę nie można więc uważać, że nie wpłynie w żadnym stopniu lub, że pogorszy sytuację. Nie można też nie odpowiedzieć na pytanie, bo wówczas nie da się ankiety wysłać.
Istotna jest godzina, bowiem w ankiecie z godz. 22 tego pytania już nie było. Pojawiło się inne:

Jak według Twojej opinii, utworzenie Metropolii Warszawskiej wpłynie na rozwój Twojego miasta/gminy?
Znów do wyboru 3 odpowiedzi: pozytywnie, obojętnie, negatywnie.
Zmiany idą w dobrym kierunku, można już mieć opinię inną. Tylko co warta jest taka ankieta?
Dodam, że obszar metropolitalny na załączonej mapce też się zmienia w czasie i zniknęły jeszcze inne pytania, które o 16 były. 

To dla poprawy nastroju na koniec kolejne wiosenne fotki.
powojnik zaraz będzie kwitł
Kwitną krokusy botaniczne


Rozwijają się gdy świeci słońce
czyli gdy nie ma mnie w domu
Przylaszczka tak się niebieszczy,
że trudno ją sfotografować moją komórką


poniedziałek, 20 marca 2017

Bluszcz: krwiopijca czy dobrodziej?

Powiem szczerze: nie lubię bluszczu choć wciąż mam w pamięci obrośnięte mury zamku w Malborku czy też Wawelu . Powoli zaczynam się do niego przekonywać.
Bowiem to właśnie bluszcz daje tę odrobinę zieleni w czasie zimy. Jako pnącze zajmuje niewiele miejsca i nawet w najmniejszym ogródku się zmieści. Można osłonić nim brzydki płot, ślepą ścianę sąsiedniego domu czy niezbyt urodziwy śmietnik. Wbrew obiegowym opiniom chroni mury przed wilgocią i nagrzewaniem się. Polecam ciekawy odcinek "Mai w ogrodzie" http://majawogrodzie.tvn.pl/127,Zielony-Krakow-odc-414,odcinek.html
Poza tym to fantastyczna roślina na miejsca zacienione i do zadarniania. Dlatego chcę go wykorzystać w ogrodzie przy kamienicy. Czyli dobrodziej. 😊
To co z tym krwiopijcą? No cóż bluszcz wyruguje każdą inną roślinę w pobliżu. W starym domu rodziców, gdzie bywam teraz sporadycznie za każdym razem muszę stoczyć nierówny pojedynek z bluszczem. Wyrywam go z trawnika. Usuwam ze skalniaka, na który podstępnie się dostał. Po prostu bluszcz nie może rosnąć samopas. 😠 Trzeba też powiedzieć uczciwie, że pod koniec zimy nie prezentuje się już tak szykownie.
Kilka razy pisałam już o bluszczu moich sąsiadów. Obsadzili ogrodzenie swoich ogródków (sąsiadujemy zarówno w przedogródku jak i w zaogródku) właśnie zimozielonym bluszczem, który teraz po 3 latach już się nieźle rozrósł. Ja regularnie go u siebie przycinam i mam ładny zielony parawan.

Jednak od strony podwórka osiedlowego przerósł ogrodzenie, a jego długie pędy zaczęły wczepiać się w żywopłot z irgii pomarszczonej, płożyć po ziemi i nawet się ukorzeniły.


Problem z nimi miałam już w zeszłym sezonie w czasie zbierania opuchlaków i był najwyższy czas, żeby zrobić z nim porządek. Gdyby korzenie bluszczu wrosły w korzenie irgii, byłby już nie do ruszenia. Akurat teraz potrzebuję sadzonek bluszczu do ogrodu przy kamienicy więć zastąpiłam osiedlowego ogrodnika i porządnie skróciłam za długie pędy bluszczu oraz wyrwałam z ziemi te, które już zapuściły korzenie. Całkiem okazałe były już te korzenie.
Potem pocięłam pędy na krótsze kawałki i wyszły mi zgrabne sadzonki.
Wykorzystałam wszystkie mniejsze doniczki jakie miałam, wykorzystałam butelki po wodzie mineralnej, wykorzystałam 2 plastikowe foremki.  W ten sposób posadziłam 22 sadzonki bluszczu. Kilka pozostałych, dla których zabrakło miejsca trafiło do wazonu z wodą. Malutkie bluszcze wywędrowały do ogródka, bo nie mam już wolnych parapetów, a roślinki przecież są zahartowane po zimie spędzonej w ogrodzie. Jestem dobrej myśli.

sobota, 18 marca 2017

Bez manipulacji, proszę !

Makłowicz to w Polsce postać bardzo znana dzięki swoim "Podróżom kulinarnym Roberta Makłowicza". Ostatnio jest o nim jeszcze głośniej, bo publicznie zaprotestował przeciwko zmanipulowaniu swojej wypowiedzi. Tekst wygłoszony przez niego na temat konkretnego programu został pocięty i spreparowany tak, żeby zachwalać w spocie reklamowym TVP, a zrobiła to (sic!) państwowa telewizja publiczna. Pewnie wiecie już co stało się dalej: nadawca spotu zamiast przeprosić i zgodnie z żądaniem wycofać lub zmodyfikować odpowiednio materiał, poinformował pisemnie Makłowicza o zerwaniu z nim umowy na produkcję programów kulinarnych.
No cóż nie znasz dnia ani godziny, gdy Twoje słowa, zdjęcia, filmy i inna twórczość zostaną niecnie wykorzystane przez tych co do celu dążą po trupach. Nie da się wszystkiego przewidzieć, ale choć trochę profilaktyki się przyda. Dlatego zdecydowałam się opatrzeć moje marne komórkowe zdjęcia znakiem wodnym. Do tej pory sądziłam, że przecież nikt się na nie nie pokusi, ale teraz wolę dmuchać na zimne. Do polityki wykorzystane raczej nie będą, ale nie chciałabym również znaleźć je np. w artykule zachwalającym herbicydy.

Pozdrawiam Was serdecznie

Ogródek podwórkowy

piątek, 17 marca 2017

Patyczaki

Znowu mnie wzięło. No bo jak się oprzeć pierwotnemu instynktowi budzenia nowego życia.
Nie, nie, nie ! Wcale nie mam planów macierzyńskich. Za to ogrodnicze jak najbardziej. Czyż nie jest to mały cud, że z niepozornego patyczka będzie nowa piękna roślina.
Dwa lata temu zabrałam się za rozmnażanie roślin po raz pierwszy. Z wielkim zapałem wysiałam nasionka mojej ulubionej lobelii, potem podlewałam, okrywałam, chuchałam. Roślinki ładnie wzeszły i zaraz potem coś je zjadło. 😞 Posadziłam je po prostu w zwykłej ogrodowej ziemi, a nie w specjalnej, jałowej do siewu. Po tym pierwszym niepowodzeniu cała ochota na wysiewy mi przeszła.
Minął rok, stoiska z nasionami omijałam wielkim łukiem, ale w grudniu obcięłam bluszcz przedzierający się od sąsiadów przez ogrodzenie, przyozdobiłam nim świąteczny wianek, a resztkę wsadziłam do wazonu. Wiosną wazonowy bluszcz miał już ładne korzenie i posadziłam go pod betonowym ogrodzeniem w ogródku osiedlowym. Całkiem o nim zapomniałam, a gdy w końcu sobie przypomniałam, okazało się że wszystkie 3 sadzonki miewają się całkiem dobrze. Tak wyglądają dzisiaj:


Ośmielona zdecydowałam się więc na mały eksperyment z trzmieliną, szczególnie że podobno jest to łatwa roślina do rozmnażania. Kawałki gałązek powtykałam do ziemi w doniczce i skrzynce. Cześć sadzonek uschła, część zieleniła się nadal. Niestety nie mam gdzie ich przechować zimą więc zostały po prostu na dworze, jedynie pojemniki opatuliłam gąbeczka i matą. Wszystkie sadzonki zimą przemarzły. Trudno. Ziemie postanowiłam wyrzucić, a doniczkę wykorzystać do nowych sadzonek. Tymczasem okazało się, że bezlistne patyczki mają całkiem spore korzonki. Dałam im więc szansę, choć nie liczę bardzo na wskrzeszenie małych trzmielinek. Wyglądają marnie, co nie?


W tym roku szał rozmnażania ogarnął mnie na całego. Objął półkę nad kaloryferem, zajął podłogę przy oknie balkonowym. Codziennie chodzę oglądać moje sadzonki. To nie rokuje dobrze: gdy  dbam o sadzonki - nic mi nie wychodzi, gdy o nich zapominam - ładnie się przyjmują. Próbuję teraz rozmnożyć hortensje bukietowe, bukszpan i trzmielinę.



Nie wiem tylko jak długo psychicznie wytrzymam. Bo tymczasowość doniczek , kubeczków, podstawek, osłonek czyli cały ten sadzonkowy bałagan źle działa na mój układ nerwowy. Musi się szybko zrobić ciepło, żebym mogła wynieść wszystko na zewnątrz.

wtorek, 7 marca 2017

Ciach, ciach, ciach


 Poprzedni weekend był naprawdę wiosenny. Zdecydowanie mamy już fenologiczne przedwiośnie czyli zaranie wiosenne (https://sites.google.com/site/obserwacjefenologiczne/Home/1-przedwiosnie-zaranie-wiosny):
  • kwitną przebiśniegi
  • kwitnie leszczyna
  • mucha mi już dzisiaj latała koło nosa
  • ptaki wyśpiewują trele.


Znaczy się trzeba zakasać rękawy i hajda do ogrodu. W niedzielę był dzień fryzjera i część roślinek została porządnie przystrzyżona. Pod sekator trafiły obie moje hortensje bukietowe ('Magical Fire' i 'Bobo'), a ciachnęłam też przełażącą przez ogrodzenie hortensję mojej sąsiadki ('Unigue'). 

Przed
Po


Przed
Po

Z postrzępionego krzaczora tawuły japońskiej 'Little Princess' wyczarowałam zgrabnego jeżyka. 
Przed
Po
 Powoli wspinam się na kolejny poziom ogrodnictwa amatorskiego. Bo ja mam raczej umysł ścisły i podchodzę do tematu naukowo. Przeglądam fora ogrodnicze i poradniki zanim zabiorę się do działania. Więc w poprzenich 2 sezonach, przycinałam dokładnie wg wskazówek nad 3 lub 4 oczkiem. W tym to "olałam" . Popatrzyłam na sąsiedztwo ile jest miejsca, zastanowiłam się jaką chciałabym wysokość i pokrój i ciachnęłam. Znaczy się powoli nabieram ogrodniczej odwagi, a może i ogrodniczej wyobraźni?

Patyczki po cięciu trafiły do mojego kolegi, ale kilka sobie zostawiłam, zasadziłam i czekam.












środa, 1 marca 2017

Własność moja, twoja, nasza

Temat znowelizowanej ustawy o ochronie środowiska i masowej wycinki drzew budzi we wszystkich wiele emocji.
W zasadzie wszyscy się skupili na prywatnych właścicielach, którzy dokonują wycinki z myślą o późniejszej sprzedaży działek pod inwestycje. Już zapowiadana jest poprawka do ustawy, która ma ukrócić ten proceder.

W zasadzie to dlaczego inaczej ma być traktowana wycinka w przypadku firm, w przypadku osób prywatnych, którzy zamierzaja sprzedać działkę czy w przypadku osób prywatnych wycinających z innych powodów? Jakie znaczenie dla nas ma to, kto wycina drzewa i czy ma na tym zarobić czy nie?
Wyobraźmy sobie taką sytuację: mam 2 sąsiadów. Właścicielem jednej działki jest firma, która zamierza wyciąć drzewa, bo potrzebuje zbudować parking dla samochodów służbowych. Właścicielem drugiej nieruchomości jest osoba prywatna - kolekcjoner i maniak motoryzacyjny, posiadacz kilkunastu samochodów (znam takiego) i również zamierza wyciąć drzewa, żeby zrobić miejsca postojowe. Dlaczego jeden będzie mógł to zrobić bez ograniczeń, a drugi nie? Z mojego punktu widzenia skutek jest taki sam: będę mieć brzydki widok, mniej cienia, mniej tlenu i więcej zanieczyszczeń. Skutki społeczne tej wycinki będą jednakowe.


Dlaczego osoba prywatna ma móc bez żadnych ograniczeń dysponować swoją własnością, a osoba prawna nie? I czy na pewno jest to takie straszne ograniczenie prawa własności, które żadnymi względami nie jest uzasadnione? Prawda jest taka, że to jak korzystamy z naszej nieruchomości i jak ją urządzamy ma wpływ na innych. Takie ograniczenia wprowadzają plany zagospodarowania przestrzennego czy warunki zabudowy i dzięki temu nie powstają wieżowce na osiedlu domków jednorodzinnych, działki nie są szczelnie zabudowane, a sąsiedzi mają zagwarantowane konieczne minimum światła słonecznego. Takie ograniczenia wprowadziła ustawa krajobrazowa i w końcu takie ograniczenia są w ustawie o odpadach - mimo, że to Twój dom, nie możesz palić w piecu śmieciami, czy na podwórku zorganizować fest ognisko z opon.


Czy do tej pory nic z zasadzonym drzewem nie można było zrobić? Oczywiście, że można było. Drzewa owocowe można wycinać bez względu na wiek. W przypadku pozostałych drzew jeszcze 10 lat po posadzeniu właściciel działki mógł się rozmyślić i wyciąć je bez żadnym pozwoleń. To całkiem długi czas, nieprawdaż? Jeśli zaś kupił zalesioną działkę, to pewnie miało to swoje odzwierciedlenie w cenie. No cóż: "widziały gały, co brały". Nawet wtedy jednak mógł wystąpić o pozwolenie na wycinkę pod planowaną budowę. Również kiedy drzewo było chore, lub na przykład zagrażało bezpieczeństwu czy chociażby nadmiernie zacieniało dom, można było uzyskać zgodę na wycięcie drzewa. Tyle, że w zamian trzeba było posadzić inne. Może wystarczyło uprościć procedury, umożliwić składanie wniosków drogą elektroniczną, przyśpieszyć czas rozpatrywania?



Zliberalizowane zostały również przepisów odnoszące się do prowadzonej działalności gospodarczej.  Obecnie chronione są drzewa , które mają średnio ponad 30 lat zamiast dotychczasowych 10.
http://www.gdos.gov.pl/files/artykuly/5049/Okreslenie_obwodow_pnia_drzewa_Centrum_dendrologiczne.pdf
Obecna ustawa była procedowana przez niecały miesiąc i wyszedł bubel prawny.
Teraz ma być poprawiona - również na szybko i również na kolanie - czy będzie kolejny bubel?