wtorek, 12 września 2017

Woda w moim ogrodzie

Gdy w końcu kupiłam mieszkanie z ogródkiem zabrałam się za jego urządzanie. Najpierw własna wizja jak się okazało wbrew naturze. Na szczęście bardzo szybko oprzytomniałam i zaczęłam z nią (naturą) współpracować, sprawdzając wymagania roślin i uwzględniając specyficzne warunki mojego mini ogrodu na dachu garażu podziemnego. Potem przyszedł szał kupowania  różnorodnych, unikatowych i trudnych w uprawie okazów, ale gdy zimy nie przeżyły niektóre z nich, uspokoiłam się trochę. W końcu zaczęłam patrzeć na ogród jako całość i dostrzegać jaki pokrój, kolor, wielkość roślin będą pasować. Wciąż więc przesadzam, wysadzam, dosadzam, wysiewam czy po prostu wykopuję i niech idzie w czyjeś dobre ręce. Przyszedł też czas na tzw. małą architekturę, bo na początku tak byłam zachłyśnięta roślinami, że dla samej siebie miejsca w ogródku poskąpiłam. Powstały więc placyki wypoczynkowe w przed- i w zaogródku oraz tzw. suchy murek przy podwyższonej rabacie. W końcu przyszedł czas na wode i miałam nie lada dylemat. We wszystkich ogrodniczych publikacjach do wody przywiązuje się szczególną wagę. Bo woda to urozmaicenie krajobrazu, woda to poprawa mikroklimatu, woda to bioróżnorodność. Zaczęłam się więc zastanawiać i ja. Co można jednak wymyślić na 37 m2 ? Ja wymyśliłam, że może za jakiś czas kupię kamienną misę, naleję trochę wody i będzie takie mini poidełko. Uznałam, że na nic innego chyba nie ma szans.
Życie płata nam jednak różne niespodzianki, czasem bardzo miłe. Spłatało i mi. Gdy na początku lata tego roku postanowiłam rozstać się z firmą, w której pracowałam przez szmat czasu, moje koleżanki i koledzy sprawili mi nie lada prezent. Dostałam wielkie pudło i kartkę z instrukcją jak złożyć i zainstalować ..... kaskadę wodną !!!! Dobrali nawet kolor pasujący do mojego tarasu. Zresztą spójrzcie sami.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz