Kocham las. Wychowałam się przy lesie.
Za oknami mojego domu był las. Do szkoły chodziłam przez las i pole. W lesie najlepiej się bawiliśmy: w podchody, w dzikich indian i białe squaw (do dziś mam na palcu bliznę po przywiązywaniu sznurkiem do pnia), wdrapywaliśmy się na drzewa. Wiedzieliśmy gdzie wiosną szukać pierwiosnków i konwalii, gdzie chodzić na poziomki, maliny i jeżyny, gdzie zbierać orzechy laskowe. Latem rodzice pozwalali nam rozstawiać namiot na polanie w środku lasu i tam nocować. W czerwcu przed ostatnimi klasówkami braliśmy koc, książki i wałówkę i szliśmy się uczyć na skraj lasu przy kwitnących krzakach dzikiej róży. A we wrześniu na początku roku szkolnego na tym samym skraju paliliśmy (o zgrozo) ognisko i piekliśmy podebrane z pobliskiego pola ziemniaki.
Nigdy jednak nie myślałam o lesie jak o ogrodzie. Wiosną na Przedgórzu Kaczawskim odkryłam, że las i łąka to właśnie dzikie ogrody. Wyjazd był pod znakiem zwiedzania okolicznych pałaców i przypałacowych ogrodów. Jednak jeden dzień spędziliśmy na pieszej wędrówce przez pola, łąki i lasy. Najpierw nasza droga wiodła skrajem pola. Przywitały nas takie oto widoczki:
Chyba każdy marzył o ogrodowej łące, makach i chabrach, ale nie tak łatwo naśladować naturę więc w ogrodach są zazwyczaj tylko namiastki.
Był czerwiec więc na skraju lasu przywitały nas krzaki kwitnącej dzikiej róży. Potem zagłębiliśmy się w las. Zauważyłam kopytniki, paprocie, bluszcze i przylaszczki tak dobrze znane z naszych przydomowych ogrodów.
Błyszczące liście kopytnika |
Liście przylaszczek mają charakterystyczny kształt |
Przepiękna paproć, ale nie wiem jaki to gatunek |
Po pniach drzew pnie się bluszcz, to natura czy pozostałość po ogrodzie? |
Pozdrawiam już wrześniowo wspominając czerwiec😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz