Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pory roku - jesień. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pory roku - jesień. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 października 2021

Jesienią lubię kolor żółty

 Jesienią lubię wszelkie odcienie żółtego, czerwieni czy brązu. Właściwie tylko jesienią, ale za to bardzo intensywnie. 😀


 

wtorek, 10 grudnia 2019

Grudniowe róże

Ostatnio to nic niezwykłego, że róże kwitną aż do grudnia. Na co dzień widać skutki ocieplenia klimatu i już od kilku lat róże kwitną aż do grudnia. Tak jest na przykład przed blokiem mojej mamy w osłoniętej od wiatru zielonej części dziedzińca z wystawą południową. Jednak w moich ogródkach warunki są zgoła odmienne. Co prawda to również zaciszne kąty, ale słońca o tej porze roku jest jak na lekarstwo. Moja morelowa róża pnąca w przedogródku ostatnie kwiaty miała w listopadzie. Tymczasem róża 'Rhapsody in blue" rosnąca w zaogródku swoje ostatnie kwitnięcie rozpoczęła w grudniu.


środa, 31 października 2018

Warszawska jesień

Lubię Warszawę. To jest moje miejsce na ziemi z wyboru, nie z przypadku. Niektórzy mówią, że jest brzydka, że oszpecona przez wojny i komunizm, i w tym drugim mają rację. Dla mnie Warszawa jest jak piękna twarz z licznymi bliznami. Czas je powoli wygładza, stają się coraz bledsze, ale są i będą jako świadectwo historii. Jednak jesień w Warszawie jest piękna wszędzie.

środa, 24 października 2018

Mania zagrabiania

Przyszła jesień i czas na uporządkowanie ogrodu i przygotowanie go do zimy. Jeszcze kilka lat temu nie miałam wątpliwości - najważniejsze jest uprzątnięcie liści. Regularnie zgrabiałam je więc z trawnika, pracowicie wybierałam z rabat ściółkowanych korą. W końcu zadałam sobie pytanie:
Grabić czy nie grabić?


wtorek, 16 października 2018

Jesień w Górach Sowich

Zaiste ogniste są buki w Górach Sowich. Połowa października, to najpiękniejszy czas na kontemplację jesieni. W tym roku nasz wybór padł na Góry Sowie - niewielkie, niewysokie, ale jakie urokliwe.

poniedziałek, 1 października 2018

Nadganiam wrzesień

Cały miesiąc nic nie pisałam na blogu, ale też prawie wcale nie zajmowałam się ogrodem. Wszystko przez remont, który postanowiłam zrobić samodzielnie. Zamiast więc cieszyć się urokami pięknego września, zdzierałam farbę, szpachlowałam, gładziłam, malowałam, tapetowałam, naprawiałam itd. itp. Zaniedbałam swój ogród bardzo i ogród na Żoliborzu też popadł w niełaskę. Jednak dużo jest prac jesienią i teraz muszę galopem nadrabiać.


czwartek, 12 października 2017

Jak wiewiórka

Pomysł na tytuł posta przyszedł mi do głowy, gdy zobaczyłam w parku wiewiórkę zakopującą orzechy. Ja co prawda nie zakopuję tylko chomikuję. O rany, to może tytuł powinien brzmieć "Jak chomik"? 😄 Nieważne. Najważniejsze i zaskakujące jak na mnie jest robienie przetworów, bo do tej pory w takie rzeczy się nie bawiłam. Co więc zdziałałam?
Po pierwsze ususzyłam czarny bez do domowych naparów owocowych.


czwartek, 5 października 2017

poniedziałek, 7 listopada 2016

Liściobranie i ciast pieczenie

Znów sobota i w końcu mogłam sobie popatrzyć na mój ogródek. Miałam też trochę więcej czasu na nacieszenie się domem. A za oknem chłodny, pochmurny listopad.
Przed południem zbierałam liście i to wcale nie z mojego ogródka. Wszyscy się liści pozbywają, a ja ich poszukuję i podbieram spod cudzych drzew. Liście bylin i krzaków się nie nadają, bo zazwyczaj są porażone jakimiś grzybowymi lub innymi chorobami. Potrzebuję zdrowych liści drzew, a u nas drzew jak na lekarstwo. Poza tym sumienny pan ogrodnik na bieżąco je zgrabia i wywozi. W weekend nie ma już po nich śladu. Tak więc wybrałam się na liściobranie.  Mam teraz pełen kosz żółciutkich liści. Czyż nie wylądają malowniczo?


Trochę się nimi nacieszę, a potem część powędruje do wora, doleję ciutkę wody, wór zostanie zawiązany, ale również podziurawiony, żeby był dostęp powietrza i na wiosnę mam nadzieję mieć własny liściowy kompost.
Druga część posłuży do zabezpieczenia mojej fuksji magellańskiej.
Popołudnie spędziłam piekąc ciasta. Bo czy jest coś lepszego w listopadowy ponury dzień niż pyszne domowe ciasto. Co wybieracie: karpatkę czy tartę cytrynową?





sobota, 29 października 2016

Jesienne opatulanie

Jutro przestawiamy zegarki. Bardzo nie lubię tej jesiennej zmiany czasu, bo gdy wychodzę z pracy jest już całkiem ciemno i mój ogródek mam szansę oglądać albo z latarką albo dopiero w weekend. W tygodniu już w nim nie popracuję. Tak więc dziś zrobiłam ostatnie koszenie, oberwałam obumarłe liście. Na przykład funkia już całkiem oklapła.
Przed oberwaniem liści
Pustka na rabacie
W tym roku robię eksperyment doniczkowy. Swego czasu przesadziłam do doniczek mojego tułacza pstrego, bo za bardzo mi się rozpanoszył w ogrodzie. Nie będę doniczek przenosiła do pomieszczenia, spróbuję je przezimować w ogrodzie. Opatuliłam je więc najpierw folią bąbelkową, a na wierzch żeby jednak jakoś się prezentowały okręciłam matą. Trochę żałobnie wyglądają te czarne taśmy więc może jeszcze zawiążę wstążkę w innym kolorze.

Opatulona doniczka z bliska
Widok z dalszej perspektywy
W doniczkach są posadziłam cebulki szachownicy i krokusów. Dopiero później przeczytałam, że krokusy nie najlepiej zimują w doniczkach w przeciwieństwie do tulipanów botanicznych. Trudno. W następnym roku będę mądrzejsza.





niedziela, 16 października 2016

Jesienne migawki z ogrodu

Dziś więcej obrazków niż tekstu. Trochę widoczków z ogródka podwórkowego i tego kilka kroków dalej - wspólnotowego.

Jesień za oknem
 
 
Marcinki
Rajska jabłonka
Powoli spadają liście
Jesienna hortensja

Patio w jesiennej szacie
Dereń już się przebarwił

Szafrany próbują kwitnąć, ale wciąż pochmurno
Na koniec jagodowy rozchodnik







niedziela, 9 października 2016

Jesienny ogród mojej siostry

W ten październikowy weekend wybrałam się do siostry. Tym razem nie, żeby się gościć i lenić, ale  żeby trochę popracować. Moja strasznie zapracowana siostra wciąż nie miała czasu, żeby posadzić ostrokrzew, który jej sprezentowałam, a już zaczynają się poranne przymrozki.
Ogród mojej siostry w otulinie Kampinosu ma charakter nieformalny, nieuładzony, swobodny. Trochę to wynika z chronicznego braku czasu: praca, dzieci, obowiązki domowe i wciąż ukochany ogród ląduje na końcu listy. Przede wszystkim jednak dlatego, że jest to ogród dla rodziny.
Ten ogród nie jest prosty w uprawie, bo tam sam piach jak to na wydmie. Gdy potrzebna była piaskownica dla dzieci wystarczyło zdjąć 5 cm gleby i pod nią był piękny żółciutki piasek.
Wszystko tu rośnie 2, 3 razy dłużej niż gdzie indziej, wciąż jest sucho bo cała woda natychmiast wsiąka. Mimo to widać, że ogród jest już pełnoletni.
Na honorowym miejscu pośrodku został posadzony na prośbę seniorów orzech włoski. Teraz jest to już piękne rozłożyste drzewo latem dające miły cień, a jesienią pięknie przebarwiające się na żółto.

Od ulicy ogród oddzielony jest szpalerem jałowców, które niestety nie miewają się najlepiej oraz przeróżnymi drzewami i krzewami liściastymi. Są tam: dereń idealny na nalewkę, wielki krzew bzu, perukowiec i inne których już teraz nie pamiętam.

Glicynia, o której już pisałam teraz zachwyca długimi ozdobnymi strąkami.

Czerwienieje winobluszcz opatający ogrodzenie


Na intensywny żółty kolor przebarwił się miłorząb, powoli tracący już liście i aktnidia (kiwi), która ładnie zaowocowała tego roku.


W ogrodzie mojej siostry rosną rośliny światłolubne, które u mnie nie mają szans: lawenda, rojniki, pustelniki, ale są też zakątki cienistne z funkiami, rododendrnami, barwinkiem.
Jest też kąt z łanem słoneczniczka szorstkiego i właśnie on ma przejść gruntowna zmianę. Problem w tym, że moja siostra wciąż nie ma czasu żeby zaplanować, jak to miejsce ma wyglądać. Obecnie nie wygląda za ciekawie:

Póki, co część chabazi została przeze mnie wykopana. To właśnie tam trafił ostrokrzew i bergenia sercolistna na razie jako zaczątek nowej rabaty, bo jak ma ostatecznie wyglądać jeszcze nie wiadomo.



poniedziałek, 3 października 2016

Szkarłat

To była chwila, mgnienie oka, samochód pełen gratów (ale o tym kiedy indziej), jadę z Woli na Żoliborz i .... oniemiałam. Jak łuna, jak pożar. Że to miejsce magiczne wiedziałam od dawna, ale dopiero jesień ukazała je w całej krasie. Wczoraj późnym popołudniem wróciłam, żeby się napatrzyć. Światło już nie to i pora dnia nie ta, bo zamiast słonecznego złotego przedpołudnia był szary pochmurny wieczór, ale i tak pogapiłam się jeszcze trochę.
Niniejszym przedstawiam Instytut Mechaniki Precyzyjnej w Warszawie: