Chętnie podzielę się moimi spostrzeżeniami, może ktoś jeszcze skorzysta.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą robię sadzonki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą robię sadzonki. Pokaż wszystkie posty
sobota, 1 lutego 2020
Patent na sadzonki hortensji
Jest środek zimy, ale zapaleni ogrodnicy już myślą o wiośnie, o sianiu i sadzeniu. Rok temu i dwa lata temu w tym czasie zaczynałam prace nad ukorzenianiem hortensji. Po tych kilku latach wypracowałam sobie mój własny sposób, który w zeszłym roku okazał się skuteczny na 99%. 😀
Chętnie podzielę się moimi spostrzeżeniami, może ktoś jeszcze skorzysta.
Chętnie podzielę się moimi spostrzeżeniami, może ktoś jeszcze skorzysta.
czwartek, 14 marca 2019
Słoiki i czerwone skrzyneczki
Wiosna zawitała, kwitną krokusy, przebiśniegi, przylaszczki. Najwyższa więc pora na sianie, ukorzenianie , sadzenie. Na moim sypialnianym parapecie "rozmnożyły się" więc czerwone skrzyneczki, pojawiły się słoiczki.
poniedziałek, 1 października 2018
Nadganiam wrzesień
Cały miesiąc nic nie pisałam na blogu, ale też prawie wcale nie zajmowałam się ogrodem. Wszystko przez remont, który postanowiłam zrobić samodzielnie. Zamiast więc cieszyć się urokami pięknego września, zdzierałam farbę, szpachlowałam, gładziłam, malowałam, tapetowałam, naprawiałam itd. itp. Zaniedbałam swój ogród bardzo i ogród na Żoliborzu też popadł w niełaskę. Jednak dużo jest prac jesienią i teraz muszę galopem nadrabiać.
poniedziałek, 12 marca 2018
Szkółka bukszpanowa
Bukszpany w moim ogródku pojawiły się na dobre 2 lata temu: małe krzaczki trochę wcześniej - jesienią 2015, a większe już wiosną 2016r. Oczywiście przeczytałam i dokształciłam się, że po posadzeniu należy je porządnie przyciąć, żeby się zagęściły i oczywiście tego nie zrobiłam 😉 No bo jak ciąć takie śliczne krzaczki i zmniejszać tę długo wyczekiwaną zieloność. Cięcie więc było raczej symboliczne, ale wybrałam jakieś 2 większe patyczki, wetknęłam gdzieś w ziemię i nie myślałam o nich więcej.
sobota, 24 lutego 2018
100 sadzonek na parapecie
Ukorzeniam, sadzonkuję i znowu ukorzeniam i sadzonkuję. Po lewej w słoikach badylki się ukorzeniają, a jak już mają korzenie to trafiają na prawo do doniczek 😊
środa, 17 stycznia 2018
Znów patyki czyli próbuję rozmnożyć hortensje
W tamtym roku ośmielona sukcesem mojego kolegi postanowiłam zrobić sadzonki hortensji z uciętych pod koniec zimy gałązek. Pełna byłam zapału i nadziei. Patyczki wypuściły zielone listki, które potem uschły i tyle. Kompletna klapa. Zniechęcona doszłam do wniosku, że to nie dla mnie. Jednak minął rok, przyszła zima, na dworze szaro i smutno i znów mi się zachciało tchnąć trochę życia.
poniedziałek, 20 marca 2017
Bluszcz: krwiopijca czy dobrodziej?
Powiem szczerze: nie lubię bluszczu choć wciąż mam w pamięci obrośnięte mury zamku w Malborku czy też Wawelu . Powoli zaczynam się do niego przekonywać.
Bowiem to właśnie bluszcz daje tę odrobinę zieleni w czasie zimy. Jako pnącze zajmuje niewiele miejsca i nawet w najmniejszym ogródku się zmieści. Można osłonić nim brzydki płot, ślepą ścianę sąsiedniego domu czy niezbyt urodziwy śmietnik. Wbrew obiegowym opiniom chroni mury przed wilgocią i nagrzewaniem się. Polecam ciekawy odcinek "Mai w ogrodzie" http://majawogrodzie.tvn.pl/127,Zielony-Krakow-odc-414,odcinek.html
Poza tym to fantastyczna roślina na miejsca zacienione i do zadarniania. Dlatego chcę go wykorzystać w ogrodzie przy kamienicy. Czyli dobrodziej. 😊
To co z tym krwiopijcą? No cóż bluszcz wyruguje każdą inną roślinę w pobliżu. W starym domu rodziców, gdzie bywam teraz sporadycznie za każdym razem muszę stoczyć nierówny pojedynek z bluszczem. Wyrywam go z trawnika. Usuwam ze skalniaka, na który podstępnie się dostał. Po prostu bluszcz nie może rosnąć samopas. 😠 Trzeba też powiedzieć uczciwie, że pod koniec zimy nie prezentuje się już tak szykownie.
Kilka razy pisałam już o bluszczu moich sąsiadów. Obsadzili ogrodzenie swoich ogródków (sąsiadujemy zarówno w przedogródku jak i w zaogródku) właśnie zimozielonym bluszczem, który teraz po 3 latach już się nieźle rozrósł. Ja regularnie go u siebie przycinam i mam ładny zielony parawan.
Jednak od strony podwórka osiedlowego przerósł ogrodzenie, a jego długie pędy zaczęły wczepiać się w żywopłot z irgii pomarszczonej, płożyć po ziemi i nawet się ukorzeniły.
Problem z nimi miałam już w zeszłym sezonie w czasie zbierania opuchlaków i był najwyższy czas, żeby zrobić z nim porządek. Gdyby korzenie bluszczu wrosły w korzenie irgii, byłby już nie do ruszenia. Akurat teraz potrzebuję sadzonek bluszczu do ogrodu przy kamienicy więć zastąpiłam osiedlowego ogrodnika i porządnie skróciłam za długie pędy bluszczu oraz wyrwałam z ziemi te, które już zapuściły korzenie. Całkiem okazałe były już te korzenie.
Potem pocięłam pędy na krótsze kawałki i wyszły mi zgrabne sadzonki.
Wykorzystałam wszystkie mniejsze doniczki jakie miałam, wykorzystałam butelki po wodzie mineralnej, wykorzystałam 2 plastikowe foremki. W ten sposób posadziłam 22 sadzonki bluszczu. Kilka pozostałych, dla których zabrakło miejsca trafiło do wazonu z wodą. Malutkie bluszcze wywędrowały do ogródka, bo nie mam już wolnych parapetów, a roślinki przecież są zahartowane po zimie spędzonej w ogrodzie. Jestem dobrej myśli.
Bowiem to właśnie bluszcz daje tę odrobinę zieleni w czasie zimy. Jako pnącze zajmuje niewiele miejsca i nawet w najmniejszym ogródku się zmieści. Można osłonić nim brzydki płot, ślepą ścianę sąsiedniego domu czy niezbyt urodziwy śmietnik. Wbrew obiegowym opiniom chroni mury przed wilgocią i nagrzewaniem się. Polecam ciekawy odcinek "Mai w ogrodzie" http://majawogrodzie.tvn.pl/127,Zielony-Krakow-odc-414,odcinek.html
Poza tym to fantastyczna roślina na miejsca zacienione i do zadarniania. Dlatego chcę go wykorzystać w ogrodzie przy kamienicy. Czyli dobrodziej. 😊
To co z tym krwiopijcą? No cóż bluszcz wyruguje każdą inną roślinę w pobliżu. W starym domu rodziców, gdzie bywam teraz sporadycznie za każdym razem muszę stoczyć nierówny pojedynek z bluszczem. Wyrywam go z trawnika. Usuwam ze skalniaka, na który podstępnie się dostał. Po prostu bluszcz nie może rosnąć samopas. 😠 Trzeba też powiedzieć uczciwie, że pod koniec zimy nie prezentuje się już tak szykownie.
Kilka razy pisałam już o bluszczu moich sąsiadów. Obsadzili ogrodzenie swoich ogródków (sąsiadujemy zarówno w przedogródku jak i w zaogródku) właśnie zimozielonym bluszczem, który teraz po 3 latach już się nieźle rozrósł. Ja regularnie go u siebie przycinam i mam ładny zielony parawan.
Jednak od strony podwórka osiedlowego przerósł ogrodzenie, a jego długie pędy zaczęły wczepiać się w żywopłot z irgii pomarszczonej, płożyć po ziemi i nawet się ukorzeniły.
Problem z nimi miałam już w zeszłym sezonie w czasie zbierania opuchlaków i był najwyższy czas, żeby zrobić z nim porządek. Gdyby korzenie bluszczu wrosły w korzenie irgii, byłby już nie do ruszenia. Akurat teraz potrzebuję sadzonek bluszczu do ogrodu przy kamienicy więć zastąpiłam osiedlowego ogrodnika i porządnie skróciłam za długie pędy bluszczu oraz wyrwałam z ziemi te, które już zapuściły korzenie. Całkiem okazałe były już te korzenie.
Potem pocięłam pędy na krótsze kawałki i wyszły mi zgrabne sadzonki.
Wykorzystałam wszystkie mniejsze doniczki jakie miałam, wykorzystałam butelki po wodzie mineralnej, wykorzystałam 2 plastikowe foremki. W ten sposób posadziłam 22 sadzonki bluszczu. Kilka pozostałych, dla których zabrakło miejsca trafiło do wazonu z wodą. Malutkie bluszcze wywędrowały do ogródka, bo nie mam już wolnych parapetów, a roślinki przecież są zahartowane po zimie spędzonej w ogrodzie. Jestem dobrej myśli.
piątek, 17 marca 2017
Patyczaki
Znowu mnie wzięło. No bo jak się oprzeć pierwotnemu instynktowi budzenia nowego życia.
Nie, nie, nie ! Wcale nie mam planów macierzyńskich. Za to ogrodnicze jak najbardziej. Czyż nie jest to mały cud, że z niepozornego patyczka będzie nowa piękna roślina.
Dwa lata temu zabrałam się za rozmnażanie roślin po raz pierwszy. Z wielkim zapałem wysiałam nasionka mojej ulubionej lobelii, potem podlewałam, okrywałam, chuchałam. Roślinki ładnie wzeszły i zaraz potem coś je zjadło. 😞 Posadziłam je po prostu w zwykłej ogrodowej ziemi, a nie w specjalnej, jałowej do siewu. Po tym pierwszym niepowodzeniu cała ochota na wysiewy mi przeszła.
Minął rok, stoiska z nasionami omijałam wielkim łukiem, ale w grudniu obcięłam bluszcz przedzierający się od sąsiadów przez ogrodzenie, przyozdobiłam nim świąteczny wianek, a resztkę wsadziłam do wazonu. Wiosną wazonowy bluszcz miał już ładne korzenie i posadziłam go pod betonowym ogrodzeniem w ogródku osiedlowym. Całkiem o nim zapomniałam, a gdy w końcu sobie przypomniałam, okazało się że wszystkie 3 sadzonki miewają się całkiem dobrze. Tak wyglądają dzisiaj:

Ośmielona zdecydowałam się więc na mały eksperyment z trzmieliną, szczególnie że podobno jest to łatwa roślina do rozmnażania. Kawałki gałązek powtykałam do ziemi w doniczce i skrzynce. Cześć sadzonek uschła, część zieleniła się nadal. Niestety nie mam gdzie ich przechować zimą więc zostały po prostu na dworze, jedynie pojemniki opatuliłam gąbeczka i matą. Wszystkie sadzonki zimą przemarzły. Trudno. Ziemie postanowiłam wyrzucić, a doniczkę wykorzystać do nowych sadzonek. Tymczasem okazało się, że bezlistne patyczki mają całkiem spore korzonki. Dałam im więc szansę, choć nie liczę bardzo na wskrzeszenie małych trzmielinek. Wyglądają marnie, co nie?
W tym roku szał rozmnażania ogarnął mnie na całego. Objął półkę nad kaloryferem, zajął podłogę przy oknie balkonowym. Codziennie chodzę oglądać moje sadzonki. To nie rokuje dobrze: gdy dbam o sadzonki - nic mi nie wychodzi, gdy o nich zapominam - ładnie się przyjmują. Próbuję teraz rozmnożyć hortensje bukietowe, bukszpan i trzmielinę.
Nie wiem tylko jak długo psychicznie wytrzymam. Bo tymczasowość doniczek , kubeczków, podstawek, osłonek czyli cały ten sadzonkowy bałagan źle działa na mój układ nerwowy. Musi się szybko zrobić ciepło, żebym mogła wynieść wszystko na zewnątrz.
Nie, nie, nie ! Wcale nie mam planów macierzyńskich. Za to ogrodnicze jak najbardziej. Czyż nie jest to mały cud, że z niepozornego patyczka będzie nowa piękna roślina.
Dwa lata temu zabrałam się za rozmnażanie roślin po raz pierwszy. Z wielkim zapałem wysiałam nasionka mojej ulubionej lobelii, potem podlewałam, okrywałam, chuchałam. Roślinki ładnie wzeszły i zaraz potem coś je zjadło. 😞 Posadziłam je po prostu w zwykłej ogrodowej ziemi, a nie w specjalnej, jałowej do siewu. Po tym pierwszym niepowodzeniu cała ochota na wysiewy mi przeszła.
Minął rok, stoiska z nasionami omijałam wielkim łukiem, ale w grudniu obcięłam bluszcz przedzierający się od sąsiadów przez ogrodzenie, przyozdobiłam nim świąteczny wianek, a resztkę wsadziłam do wazonu. Wiosną wazonowy bluszcz miał już ładne korzenie i posadziłam go pod betonowym ogrodzeniem w ogródku osiedlowym. Całkiem o nim zapomniałam, a gdy w końcu sobie przypomniałam, okazało się że wszystkie 3 sadzonki miewają się całkiem dobrze. Tak wyglądają dzisiaj:

Ośmielona zdecydowałam się więc na mały eksperyment z trzmieliną, szczególnie że podobno jest to łatwa roślina do rozmnażania. Kawałki gałązek powtykałam do ziemi w doniczce i skrzynce. Cześć sadzonek uschła, część zieleniła się nadal. Niestety nie mam gdzie ich przechować zimą więc zostały po prostu na dworze, jedynie pojemniki opatuliłam gąbeczka i matą. Wszystkie sadzonki zimą przemarzły. Trudno. Ziemie postanowiłam wyrzucić, a doniczkę wykorzystać do nowych sadzonek. Tymczasem okazało się, że bezlistne patyczki mają całkiem spore korzonki. Dałam im więc szansę, choć nie liczę bardzo na wskrzeszenie małych trzmielinek. Wyglądają marnie, co nie?
W tym roku szał rozmnażania ogarnął mnie na całego. Objął półkę nad kaloryferem, zajął podłogę przy oknie balkonowym. Codziennie chodzę oglądać moje sadzonki. To nie rokuje dobrze: gdy dbam o sadzonki - nic mi nie wychodzi, gdy o nich zapominam - ładnie się przyjmują. Próbuję teraz rozmnożyć hortensje bukietowe, bukszpan i trzmielinę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)