Imperata cylindryczna 'Red baron' zagościła w ogródku w czasach mojej ignorancji. Kiedy chciejstwa były ważniejsze niż realia, a z naturą walczyłam i ... sromotnie przegrałam.
Marzyły mi się zwiewne i kolorowe trawy, zamarzyła mi się imperata cylindryczna niczym czerowny płomień. Oczywiście wyczytałam, że do pełnego wybrawienia trawa ta wymaga stanowiska słonecznego. No cóż, nie wzięłam sobie tego do serca. Trawa razem z innymi została posadzona w kącie przedogródka na wprost drzwi balkonowych, żebym mogła cieszyć się ich widokiem i pierwszego roku wszystkie trawy wyglądały pięknie: miskant i rozplenice pięknie zakwitły, a czerwony baron trafił lekko przebarwiony i ... tak już został.
W kolejnych latach nie przebarwiał się już zupełnie więc przy kolejnej rewolucji ogródkowej trawa dostała lepsze, najbardziej słoneczne miejsce w moim ogródku. Wspaniale się tam rozrosła, ale zapłonąć nie chciała.
Więc podjęłam ostateczną decyzję o jej eksmisji:
|
Zieloniutka imperata przed wykopaniem |
|
Główna bryła już wykopana, zostały tylko odrosty |
|
Zmasakrowana osłonka, która miała
przeciwdziałać odrostom |
|
Wykopana kępa ledwo mieści się w dużym wiadrze |
|
Miejsce do zagospodarowanie |
|
I na koniec jesienna róża |
Zostało mi miejsce do zagospodarowania i przyznam, że już jest zajęte. Jednak strasznie dziś leje i nie ma szans na w miarę dobre zdjęcia. A czerwony baron trafił do domu moich rodziców. Został posadzony na wystawie południowej, gdzie nie ma ani odrobinę cienia więc jeśli tam nie zapłonie, to już chyba nigdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz