Powiem szczerze: nie lubię bluszczu choć wciąż mam w pamięci obrośnięte mury zamku w Malborku czy też Wawelu . Powoli zaczynam się do niego przekonywać.
Bowiem to właśnie bluszcz daje tę odrobinę zieleni w czasie zimy. Jako pnącze zajmuje niewiele miejsca i nawet w najmniejszym ogródku się zmieści. Można osłonić nim brzydki płot, ślepą ścianę sąsiedniego domu czy niezbyt urodziwy śmietnik. Wbrew obiegowym opiniom chroni mury przed wilgocią i nagrzewaniem się. Polecam ciekawy odcinek "Mai w ogrodzie" http://majawogrodzie.tvn.pl/127,Zielony-Krakow-odc-414,odcinek.html
Poza tym to fantastyczna roślina na miejsca zacienione i do zadarniania. Dlatego chcę go wykorzystać w ogrodzie przy kamienicy. Czyli dobrodziej. 😊
To co z tym krwiopijcą? No cóż bluszcz wyruguje każdą inną roślinę w pobliżu. W starym domu rodziców, gdzie bywam teraz sporadycznie za każdym razem muszę stoczyć nierówny pojedynek z bluszczem. Wyrywam go z trawnika. Usuwam ze skalniaka, na który podstępnie się dostał. Po prostu bluszcz nie może rosnąć samopas. 😠 Trzeba też powiedzieć uczciwie, że pod koniec zimy nie prezentuje się już tak szykownie.
Kilka razy pisałam już o bluszczu moich sąsiadów. Obsadzili ogrodzenie swoich ogródków (sąsiadujemy zarówno w przedogródku jak i w zaogródku) właśnie zimozielonym bluszczem, który teraz po 3 latach już się nieźle rozrósł. Ja regularnie go u siebie przycinam i mam ładny zielony parawan.
Jednak od strony podwórka osiedlowego przerósł ogrodzenie, a jego długie pędy zaczęły wczepiać się w żywopłot z irgii pomarszczonej, płożyć po ziemi i nawet się ukorzeniły.
Problem z nimi miałam już w zeszłym sezonie w czasie zbierania opuchlaków i był najwyższy czas, żeby zrobić z nim porządek. Gdyby korzenie bluszczu wrosły w korzenie irgii, byłby już nie do ruszenia. Akurat teraz potrzebuję sadzonek bluszczu do ogrodu przy kamienicy więć zastąpiłam osiedlowego ogrodnika i porządnie skróciłam za długie pędy bluszczu oraz wyrwałam z ziemi te, które już zapuściły korzenie. Całkiem okazałe były już te korzenie.
Potem pocięłam pędy na krótsze kawałki i wyszły mi zgrabne sadzonki.
Wykorzystałam wszystkie mniejsze doniczki jakie miałam, wykorzystałam butelki po wodzie mineralnej, wykorzystałam 2 plastikowe foremki. W ten sposób posadziłam 22 sadzonki bluszczu. Kilka pozostałych, dla których zabrakło miejsca trafiło do wazonu z wodą. Malutkie bluszcze wywędrowały do ogródka, bo nie mam już wolnych parapetów, a roślinki przecież są zahartowane po zimie spędzonej w ogrodzie. Jestem dobrej myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz