wtorek, 14 lutego 2017

Ogród przy kamienicy

Zawsze miałam ciągoty do rzeczy starych i spatynowanych więc zajmuję się odkurzaniem historii rodzinnych, dokopywaniem do korzeni drzewa genealogicznego czy odnawianiem mocno zużytych PRL-owskich krzesełek 😉. W wyniku rozliczeń rodzinnych w pewnym momencie weszłam w posiadanie znaczniejszej kwoty i pomyślałam o lokum dla dorastającej latorośli. Rozsądek nakazywał ulokować środki finansowe w wygodnym, nowym, o przyzwoitym metrażu mieszkanku w peryferyjnej dzielnicy. Jednak poszłam za głosem serca i kupiłam mocno steraną, mikroskopijną kawalerkę w zaniedbanej, przedwojennej modernistycznej kamienicy.


Latorośl rosła, mieszkanko zajmowali kolejni lokatorzy, nie mieszkałam tam, ale jednak kamienica była bliska sercu i cieszyło mnie, gdy wspólnota robiła kolejne remonty. Wymieniona została instalacja wodna i gazowa, wyremontowane klatki schodowe, wymienione drzwi zewnętrzne i okienka piwniczne. Pewnego roku nie mogłam wziąć udziału w rocznym zebraniu wspólnoty, ale przecież wszystko toczyło się dobrze. Gdy więc na kolejnym zebraniu okazało się, że właściwie zarząd już nie istnieje, bo 2 osoby z 3 wchodzących w skład zarządu wspólnoty sprzedały swoje mieszkania i wyprowadziły się, i panuje totalny paraliż, byłam mocno zaskoczona. Trzeba było szybko wybrać kolejny zarząd lub czekał nas zarządca komisaryczny. Na pytanie o chętnych, zapadła cisza. Nie zgłaszałam się, bo przecież mieszkałam gdzie indziej. Cisza trwała baaaaaaaaardzo długo i  uznałam, że jednak trzeba wziąć byka za rogi. Gdy zgłosiłam się, sprawy potoczyły się lawinowo i 5 minut później był już wybrany 5-osobowy zarząd. W ten sposób zaczęła się nowa przygoda w moim życiu. Dla jasności dodam, że zarząd działa całkowicie bezpłatnie poświęcając własny wolny czas, bo większość z nas (oprócz jednej emerytki) pracuje zawodowo w pełnym wymiarze.
Oczywiście największym wyzwaniem jest remont kamienicy, ale oprócz tego jest masa bieżących drobnych spraw. Nasza polska specjalność to narzekanie i pretensje do innych, a na tych innych taki zarząd wspólnoty bardzo dobrze się nadaje. Mamy więc zgłoszenia, że:
- pani Zosia źle sprząta (cz zwróciła Pani uwagę pani Zosi, żeby lepiej sprzątała?)
- znów przepaliła się żarówka w piwnicy (proszę zgłosić do administracji lub dozorczyni)
- w sąsiedniej kamienicy mniej płacą za sprzątanie (sąsiednia kamienica jest mniejsza więc mniej płacą)
- psy sąsiadki z mieszkania obok strasznie szczekają (czy próbowała Pani porozmawiać z sąsiadką?)
- to jest wstyd, że mamy taki brzydki trawnik, czy to naprawdę taki problem żeby dosiać trochę trawy?
I tu doszliśmy do sedna, bo trafiła kosa na kamień czyli skądinąd bardzo sympatyczny sąsiad trafił na mnie. Zrobiłam Panu mały wykład na temat wymagań świetlnych i glebowych trawy, prac pielęgnacyjnych, które trzeba wykonywać, żeby trawnik przyzwoicie wyglądał, a także kosztów profesjonalnych usług ogrodniczych. Wkrótce remont dachu i elewacji więc temat zieleni ucichł, ale wróci i bardzo się cieszę, że naszym mieszkańcom też nie jest to obojętne.
To teraz trochę o .... no właśnie to nie jest ogród, ani rabata, może pseudo-trawnik?
Sytuacja przedstawia się tak:


Szary prostokąt to nasza kamienica. Na drugim planie budynki zostały zakreskowane a zieleń zaznaczona (a jakże!) kolorem zielonym.
Jak widać budynki są wybudowane blisko siebie, ten nieregularny kształt to ogromny 9-piętrowy apartamentowiec skutecznie zacieniający nasz teren od południa, a na dodatek pomiędzy budynkami rosną stare, duże drzewa liściaste.
Mnie oczywiście interesuje zieleń bezpośrednio przy naszej kamienicy. Tego terenu jest całkiem sporo i mógłby tam być piękny ogród, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Obszar od strony ulicy na razie zostawiam w spokoju, bo nie rzuca się tak w oczy (wejście do klatek schodowych jest od strony podwórka) poza tym część mieszkańców z parterów urządziło tam sobie ogródki. Na pierwszy front robót idzie trawnik wewnętrzny i część przy furtce od północnej strony kamienicy .
Sami widzicie, że pomiędzy kamienicami warunków na trawę naprawdę nie ma i szkoda naszego czasu, zachodu i pieniędzy, żeby kolejny raz go siać. Przy takim zacienieniu wszyscy eksperci radzą sadzić rośliny zadarniające. Na takie warunki idealne byłyby trzmielina, bluszcz, barwinek i kopytnik. Wszystkie zimozielone i wszystkie tolerujące cień. Na dodatek bluszcz i trzmielinę mam we własnym ogródku.

 

Myśląc już o kamienicy ukorzeniłam obcięte gałązki trzmieliny i jeśli przeżyją zimę, to będę miała ok. 30 malutkich sadzonek. Bluszczu nie ukorzeniałam, ale ukorzenił się sam. Moi sąsiedzi nie przycinają go, gałązki przelazły na drugą stronę ogrodzenia sięgając ziemi i skutecznie tam się zadomowiły. Trzeba je będzie obciąć, żeby dać oddech żywopłotowi, a ja przy okazji pozyskam sadzonki.
Pewnie zastanawiacie się czemu wspólnota nie zleci urządzenia ogrodu, a przynajmniej nie kupi z własnych funduszy roślin. Powodów znów jest kilka.
Wszystkie fundusze idą na remont, a i tak musimy wziąć duży kredyt na kolejne 20 lat. Poza tym ten teren nie jest nasz. Do wspólnoty należy tylko działka bezpośrednio pod budynkiem. Obszar dookoła jest miejski i korzystają z niego wspólnoty wszystkich 3 kamienic. Gdybyśmy więc wydawali większe pieniądze na urządzanie ogrodu na nie swoim terenie moglibyśmy się spotkać z zarzutem niegospodarności. Czynszów też nie chcemy podnosić, bo część mieszkańców to są osoby starsze z niewielkimi emeryturami.
Traktuję więc to jako ogrodnicze wyzwanie i spróbuję własnymi siłami, a może ktoś jeszcze się dołączy.
To jeszcze kilka zdjęć, jak taki zadarniony teren może się prezentować:
bluszcz: https://pl.pinterest.com/pin/326511041711990406/
trzmielina: https://pl.pinterest.com/pin/73676143882453912/
barwinek: https://pl.pinterest.com/pin/416583034264433684/

A co powiecie na to?
https://pl.pinterest.com/pin/390265123945453850/

Ciąg dalszy nastąpi wiosną.



12 komentarzy:

  1. Ciekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czasu tego postu sporo czasu już upłynęło, dużo się działo i trochę o tym pisałam. Zapraszam do czytania postów oznaczonych etykietą "żoliborska kamienica".

      Usuń
  2. Super napisane. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie, że się podoba. Niestety z uwagi na epidemię, moje wizyty na Żoliborzu są bardzo rzadkie. Zobaczymy jak sobie ogród poradzi bez "pańskiego oka", a co najgorsze bez deszczu :(

      Usuń
  4. Wygląda to super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za kibicowanie. Bardzo się przyda :)

      Usuń
  5. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam czytelniczkę mojego bloga i dziękuję za komentarz. Liczę na kolejne :)

      Usuń