niedziela, 9 października 2016
Rozkoszne bobo
Kupiłam bobo (hortensję), bo miała być kompaktowa, w sam raz do małego opródka. Jaka tam ona mała - póki co największa z moich hortensji. Więc ciacham ją wiosną na krótko, a ona i tak rośnie jak szalona. W tym roku więc zafundowałam mojemu bobo przeprowadzkę. Z pierwszego planu powędrowało na plan dalszy i wcale mu to nie zaszkodziło. Nadal jest pięknie widoczne, a pieris z przodu tylko podkreśla jego urodę, bo przyznać trzeba, że całkiem ładne to bobo. Kwiaty ma duże i pełne, ale utkane z małych kwiatuszków dzięki czemu zachowuje delikatność. I te kolory, bajka! Spektakl zaczyna się od lekkiej limonki, by w pełnym rozkwicie olśniewać bielą. Potem znów lekko zielenieje i zaczyna się rumienić (to stadium trwa obecnie). Na koniec przechodzi w złoto i tak zastyga na zimę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz