Moją
przygodę ogrodową zaczynałam od tego co miałam w spadku po
balkonie czyli małego pojemnika z mini-łopatką, mini-pazurkami i
szpikulcem do sadzenia oraz tanim sekatorem. Na początku pożyczyłam
od mojej siostry niewielki szpadelek, żeby posadzić borówki i
został u mnie do tej pory. Siostra się nie upomina, a ja się nie
przypominam, bo bardzo mi ten szpadelek pasuje. Gdy zaczęła
kiełkować trawa pobiegłam do sklepu i kupiłam wąż ogrodowy i 2
komplety szybkozłączek. Miesiąc później konieczna była
kosiarka. Nabyłam też metalowe grabie wachlarzowe. Moi znajomi,
którzy przyszli odwiedzić mnie w moim nowym mieszkaniu
sprezentowali mi dobrej jakości damski sekator i wycinak do
chwastów. Jesienią przyszła pora na sadzenie cebulek i do zespołu
narzędzi dołączyła sadzarka. Potem Św. Mikołaj znając moje
ogrodowe hobby sprawił mi pod choinkę zraszacz, plastikowe
wachlarzowe grabie i szpadel do krawędzi trawnika. W tym rok
dokupiłam kosz do kosiarki, konewkę, spryskiwacz ciśnieniowy, a na
urodziny zażyczyłam sobie nożyce do bukszpanu i nożyce do trawy.
Czyż nie imponująca kolekcja jak na mały podwórkowy ogródek? A tak wyglądały moje narzędzia
jesienią w czasie czyszczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz