wtorek, 24 kwietnia 2018

Pierwsze kroki

Wiosna już pełną gębą, ogródek podwórkowy prawie oporządzony na początek sezonu, pora zakasać rękawy i brać się do pracy na Żoliborzu. Nie pisałam na blogu, ale jesienią posadziłam cebulki krokusów, szafirków i czosnku złocistego oraz ukorzeniony bluszcz i malutkie sadzonki trzmieliny. Krokusy prawie zadeptano, bluszcz jeszcze jesienią pan dozorca powyrywał grabiami przy okazji sprzątania liści 😟 i dopadło mnie zwątpienie w sens tej całej pracy. Teraz jednak zaczęły kwitnąć szafirki, wychodzi czosnek, nawet trzmielina w większości przeżyła i znów zachciało mi się chcieć 😊.
krąg szafirków w morzu chwastów





Na zewnątrz szafirki, potem sadzonki dzwonka tak małe, że ich prawie nie widać, wewnętrzny krąg z czosnków, pośrodku młodziutkie sadzonki trzmieliny, a przy samym pniu zastane fiołki.

Poza tym nie miałam wyboru, bo znajoma obdarowała mnie całą torbą pędów bluszczu z korzeniami. Przecież nie mógł się zmarnować 😉 Zrobiłam więc drugie podejście, liści dozorca wiosną zgrabiać nie będzie, może się uda.
To zielone w tym brązowym to sadzonki bluszczu

Zimą ukorzeniłam sadzonki barwinka i też musiałam go już eksmitować z domu, żeby zrobić miejsce dla ukorzeniających się na potęgę patyków hortensji. Więc już kilka dni spędziłam kopiąc, sadząc, podlewając i budząc sensację, bo kto to słyszał, żeby tak dobrowolnie i bezpłatnie babrać się w ziemi.
Brano mnie nawet za dozorczynię, która sadzi w ramach obowiązków zawodowych.
Spotkałam się z niedowiarkami:
- Szkoda Pani czasu, tu nic nie urośnie.
Stanowiłam lekcję poglądową dla dzieci w okresie przedprzedszkolnym:
- Patrz wnusiu, Pani sadzi kwiatki. Kwiatki są ładne i nie wolno ich zrywać. Niech sobie tu rosną, będziemy na nie patrzeć.
Zawarłam znajomość z sąsiadką ogrodniczką-amatorką:
- Kiepska ta ziemia. Chyba lepiej najpierw nawieźć jakiejś żyźniejszej. Ja u siebie pod oknem przywiozłam lepszej i moja tuja już taka wysoka jest.
Nawet wzbudziłam zainteresowanie Panów budowlańców:
- Co Pani tu sadzi? Czy to da radę tu urosnąć?
Trochę sadzenia jeszcze będzie. W doniczkach czekają sadzonki liliowców z dzielenia moich podwórkowych kęp.

W piątek jadę w odwiedziny do innej ogrodniczki po kolejne obiecane sadzonki, a dziś zamawiam 300 barwinków. Może na kawałek wystarczy. 😊

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz