Lubię moją trzmielinę 😃Gdy 3 lata temu wprowadziłam się do nowego mieszkania i zabrałam się za urządzanie ogródka, postanowiłam obsadzić czymś pnącym ogrodzenie w zaogródku od strony sąsiada. Miało być coś zimozielonego, ale nie miałam wtedy pojęcia o zbyt wielu roślinach. Wiedziałam, że nie chcę bluszczu, bo dla mnie jest zbyt ponury. Wtedy właśnie moja siostra wymyśliła trzmielinę. Prawdę mówiąc nie wiedziałam nawet jak wygląda, obejrzałam w ogrodniczym sklepie internetowym (ale to przecież zupełnie nie to samo co oglądać w naturze), zakupiłam sadzonki i posadziłam. Jak to zazwyczaj robią początkujący ogrodnicy, na jednej odmianie nie poprzestałam tylko kupiłam od razu trzy. Na szczęście nie posadziłam naprzemiennie, a miałam taki pomysł, tylko zgrupowałam odmianami. Dopiero po posadzeniu zorientowałam się, że trzmielina jest piękną roślinką, ale nie rośnie za szybko. Oglądając różne programy, cudze ogrody, czytając fora doszłam do wniosku, że na efekt parawanu przyjdzie mi poczekać 3 lata.
Dziś w swoje trzecie urodziny moja trzmielina prezentuje się już całkiem okazale.
|
kwiecień 2017 |
Jeszcze retrospekcja i zdjęcia trzmieliny zaraz po posadzeniu, rok później oraz po 2 latach.
|
czerwiec 2014 |
|
kwiecień 2015 |
|
kwiecień 2016 |
Przy okazji naszła mnie refleksja dotycząca przesłon wszelkiego rodzaju w tym ogrodowych. Tyle osób stawia wysokie lite płoty, obsadza działkę dookoła wysokimi żywopłotami, do barierek balkonowych mocuje maty. Wszystko po to, żeby się ukryć. Co takiego skrywamy przed naszymi sąsiadami? Jakie skarby są na naszych balkonach czy w naszych ogrodach. A może wręcz przeciwnie przed cudzym okiem chcemy zasłonić nasz bałagan i nieporadność ogrodową. Z jednej strony budzą moją niechęć płate lamelowe i plastikowe maty. Toleruję jeszcze te wykonane z naturalnych materiałów. Z drugiej sama przecież posadziłam trzmielinę przy ogrodzeniu z sąsiadem. Dlaczego to zrobiłam? Przede wszystkim dlatego, że drażnił mnie płot. Te nasze mikroskopijne ogródki ogrodzone czarnym parkanem wyglądały kuriozalnie. Wygląda na to, że działając intuicyjnie zastosowałam jedną z podstawowych zasad ogrodnictwa miejskiego: rozmywanie granic ogrodu. Ale czy tylko o to chodziło? Może także o stworzenie pozorów intymności i kameralności. Tak, tak pozorów, bo gdy twój ogródek ze wszystkich stron otaczają wysokie budynki to na intymność niezbyt możesz liczyć. Może też o poczucie bezpieczeństwa? Wybierając miejsce w restauracji, zawsze szukam takiego ze ścianą za plecami. Więc może mój trzmielinowy parawan, to taka właśnie ściana. Jedno na pewno wiem: patrząc przez okno nie chciałabym widzieć ani drewnianego wysokiego parkanu, ani słomianych mat, a i żywopłot wolałabym niższy, żeby nie przesłaniał mi widoku.
|
Obudowany ogródek sąsiadki |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz