Zamarzył mi się murek w ogródku. O taki:
https://pl.pinterest.com/pin/749990144165570312/
Zamarzył mi się 2 lata temu, kiedy sadziłam derenia na podwyższonej rabacie. Musiałam go posadzić szybko, kamieni na murek nie miałam, ale za to w ciągu 1 dnia przywiozłam kamienie polne i zamiast stylowego murka powstał skalniak-potworek.
Litościwe rośliny trochę go obrosły i złagodziły niepiękny widok.
Rok temu też marzył mi się murek, ale czasu zbrakło, bo czas pochłonął taras.
W tym roku też mi się marzy murek i w ostatnią sobotę znalazłam podwarszawski skład kamieni i skał, i zakupiłam pół tony marmuru dolomitycznego.
Do mojego bloku nie da się dojechać, a do mojego ogródku wejście jest tylko przez mieszkanie. Wymyśliłam całkiem sprytny plan: przywiozą mi kamień do garażu i tam rozładują, a w któryś weekend zrobię pizze, kupię piwo i zaproszę moich siostrzeńców, szwagra, latorośl z kolegą i wspólnymi siłami przetransportujemy kamień do ogródka.
Wczoraj była dostawa. Malutki samochód (tak zapewniał mnie właściciel składu kamieniarskiego) nie zmieścił się do garażu. Więc ponad pół tony skał (załadowali mi z górką) wylądowało przed bramą osiedla, a ja byłam sama. Cóż zrobić? Przecież nie może tam zostać. Poszłam po wózek transportowy i przebrać się. Najważniejsze, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Czyli jak dźwigam to tylko z przysiadu z prostymi plecami. Żadnego schylania się, bo kręgosłup bym sobie rozwaliła. Wymyśliłam jeszcze, że zamiast pchać wózek będę go ciągnęła tyłem, żeby odciążyć kręgosłup, a że popracują trochę bardziej łydki, to bardzo dobrze. No i najważniejsze - nie obciążam wózka na full (teoretycznie do 150 kg), jak na moje możliwości 50 kg będzie w sam raz. W ten sposób zrobiłam 11 kursów: podjazd do załadowanej palety, ładowanie, potem ciągnięcie wózka przez osiedle do domu, przez całe mieszkanie, w końcu wyładunek w ogródku. Przy okazji zrobiłam wstępne sortowanie wg wielkości. Wcale nie wydaje się tego tak dużo, prawda?
Po skończonej pracy stwierdziłam, że trzeba coś zaradzić na czekające mnie zakwasy i wybrałam się na basen, stamtąd na Żoliborz, a powrotną drogę do domu pokonałam na rowerze. Czyż nie dbam o kondycję ? 😄 Dziś bolą mnie ramiona, uda i łydki, ale kręgosług - nie.
Na zakończenie wiosenny obrazek warszawski - forsycjowe kulki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz