sobota, 27 sierpnia 2016

Czarna polewka

Mimozami jesień się zaczyna, a lato kończy wrotyczem. Zażółciło się od wrotyczu 3 tygodnie temu. A wrotycz to w Warszawie nie lada rarytas. Wcale nie tak łatwo go znaleźć. Jednak tuż obok mojej pracy rośnie wspaniały łan. Pomyślałam, że dobrze byłoby w powrotnej drodze do domu nazrywać go trochę. Myślałam, myślałam i wrotycz już prawie przekwitł.


Jego miejsce zajęła nawłoć czyli dawna mimoza. Piękne żółte łany rozciągają się wzdłuż linii kolejowej, którą jedzie mój pociąg.


Ostatecznie przerażona wizją braku wrotyczu już idąc do pracy zrywam ładny bukiet i z pękiem polnych kwiatów niczym wiejskie dziewczę wkraczam do biura, ustawiam w wazonie na parapecie.


Potem już w domu tnę go na malutkie kawałki, zalewam wodą na dobę a potem gotuję na wolnym ogniu (nie mam ognia ale "na małej indukcji" dziwnie brzmi) i czarna polewka na opuchlaki już gotowa.

Zlewam do butelek i pod koniec września podleję ogródek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz