Wychodząc już, dowiedzieliśmy się, że być nas tam nie powinno, bo teran prywatny i wstęp wzbroniony.
sobota, 16 kwietnia 2016
Tam gdzie kiedyś były ogrody
Ho, ho w jakich to ja dzikich zakątkach Warszawy dzisiaj byłam i to na dodatek nie całkiem legalnie. Zaczęło się bardzo cywilizowanie. Odwiedził mnie mój kuzyn i ruszyliśmy w weekendową Warszawę. Zastanawiałam się, gdzie by tu pójść, żeby było przyjemnie, niezbyt tłoczno no i oczywiście ogrodowo. Może by tak mały ogród botaniczny przy Łazienkach? Tam raczej cicho i przyjemnie no i zaczynają kwitnąć magnolie. Magnolie nas nie zawiodły, ale trafiliśmy na dzień otwarty i wstęp bezpłatny. Niby dobrze, prawda? Niby, bo oczywiście był cały tłum ludzi więc szybko się zebralismy i wyruszyliśmy dalej. I wtedy sobie przypomniałam, o Porcie Praskim i trwającej tam budowie nowego osiedla. Wizualizacja osiedla wyglądała bardzo fajnie więc zaciągnęłam tam mojego kuzyna, żeby sprawdzić jak to wygląda naprawdę. Najpierw był szlaban, ale przejść się dało więc przeszliśmy. Potem była brama i budka ochroniarza obok. Brama otwarta, widać w oddali samochody - więc poszliśmy. A potem dotarliśmy do Portu Praskiego. Nie można powiedzieć klimatyczne miejsce: wszędzie porozrzucane śmieci, szkielety kadłubów statków, nadpalone kurtki, porzucone zabawki, a sam kanał to brudne szare cementowe koryto z zasyfiałą wodą. A wszystko otulone miłosierną zielenią. I widać, że kiedyś były tu ogrody, no bo skąd by się wzięły truskawki, drzewka owocowe i kwitnąca lunaria.
Wychodząc już, dowiedzieliśmy się, że być nas tam nie powinno, bo teran prywatny i wstęp wzbroniony.
Wychodząc już, dowiedzieliśmy się, że być nas tam nie powinno, bo teran prywatny i wstęp wzbroniony.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz