poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Ogródka już nie ma

Leże i kwiczę. Prawie kwiczę, bo wszycy już śpią i kwiczeć buzią nie mogę, więc kwiczę w myślach. Kwiczę bo mój kręgosłup daje mi znać, że 2 dni w pozycji w kucki lub na kolanach lub dźwigając płyty, worki, donice etc. to już dla niego za dużo. A wszystko dlatego, że przez 2 dni robiłam rewolucję w przedogródku. Niby miała być ewolucja czyli uzupełnienie kilku brakujących elementów z wymyślonego zimą projektu, ale wyszła z tego straszna rewolta.
Gdy dziecko wróciło wieczorem, z weekendowego wyjazdu, poinformowałam ją na wstępie, że ogródka już nie mamy. Potem co prawda sprostowałam, że nie mamy trawnika, ale mieć będziemy jeśli zachce mu się urosnąć. Mamy za to 8 nowych bukszpanów, 3 razy większych niż te po drugiej stronie róży więc wygląda to komicznie. I chyba posadziłam je za blisko murku. Tak się starałam żeby oszczędzić cebulki wiosenne, że jest za blisko. Trudno – mój kręgosłup więcej nie zniesie. Są jeszcze liliowce: 3 rdzawe i 3 miniaturowe. Posadzone w cieniu choć tolerują jedynie półcień, ale trudno niech sobie radzą. Nawet nie wymagam, żeby bardzo kwitły wystarczy, że będą zielonymi kępami (w cieniu ogrodnik pokornieje). Mamy też 5 mikrych przylaszczek, na które liczę w przyszłym roku i nowe epimedium – Orange Konigin. Pokładam w nim wielką nadzieję, bo moje śliczne epimedium pstre chyba wykończyłam przy próbie podziału. Mam też trochę więcej kamyków, ale jeszcze nie tyle ile ma być.
To może czas na to czego nie ma. Nie ma trawnika, ale ma być i ma być śliczniejszy, mocniejszy i ma lubić cień. Nie wiem co z tego wyjdzie, bo stosowaliśmy metody chałupnicze: wertykulator zamiast glebogryzarki, buty zamiast walca do wałowania, ale nasiona trawy były właściwe – trawnik shadow. Teraz 10 burych dni czekania na zieloną mgiełkę.
Nie mam piórkówki. W moim kąciku trawiastym było jej zdecydowanie zbyt cieniście (nie chciała skubana kwitnąć) i zbyt mokro (zaczęła wygniwać). Teraz czeka na lepsze czasy czytaj inne ogrody.
Nie mam też baptysji. Baptysja słoneczna roślina, ale tu się nie poddaję. Została wyeksmitowana do zaogródka niech tam próbuje sił. Nie mam też niestety inkarwilli. Pierwsza zima i nie przetrwała – zbyt duży mróz i zbyt wilgotnie.
Na szczęście nie ma też całych połaci mchu :)

Tak wyglądał przedogródek w trakcie bitwy (teraz wygląda niewiele lepiej):

widać najświeższe liliowcowe zakupy ustawione do sadzenia

murawa już zdarta

asymetryczne bukszany z lewej i prawej strony róży

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz