Bardzo długo mnie tutaj nie było. Z początkiem lutego wpadłam w wir remontów, który skończył się dopiero w maju. Przeszło więc bez wpisów na blogu przedwiośnie, rozpoczęła się piękna kwitnąca wiosna. Kwiatowe zapachy wszędzie się unoszą. Pachną kwitnące bzy i konwalie. Gdy w swoim ogródku poczułam piękną woń, byłam przekonana, że to wiatr przywiał zapach bzu z odległego krańca osiedla. Tymczasem to mój cytryniec obsypał się malutkimi kwiatkami. Aż do tej pory nie miałam pojęcia, że pachnie tak pięknie i tak intensywnie.
Cytryniec wcale nie był planowany w moim ogródku. Na ogrodzeniu oddzielającym ogródki, sąsiedzi posadzili bluszcz. Z początku widok nie był piękny, bo w oczy rzucała się tylko plastikowa siatka, ale potem ładnie zarosło.
kiedyś na parkanie między ogródkami rósł bluszcz |
Kiedy właśnie zarosło, sąsiadom urodziła się córeczka. Ponieważ bluszcz jest trujący wykopali wszystkie rośliny i znów został goły płot. Czułam potrzebę jakiegoś zielonego parawanu, ale takiego który będzie bezpieczny dla dziecka. Właśnie wtedy wymyśliłam cytryńca [Schisandra chinensis]. Bo cytryniec jest dobry na wszystko. 😀 Ma piękne jasnozielone listki i wspina się, obwijając pędami podpory. Jesienią pięknie się przebarwia na żółty kolor.
jesienne barwy cytryńca |
Co dla mnie ważne, nie potrzebuje bardzo dużo słońca, wystarczy mu w miarę widne stanowisko. Jest całkowicie mrozoodporny. Ale przede wszystkim jest jadalny, a nawet więcej - jest rośliną leczniczą. Owoce cytryńca chińskiego zawierają witaminę E, schizandrynę i wiele mikroelementów. Owoce w smaku są kwaśne, można jeść je na surowo, ale można też suszyć, robić dżemy i galaretki, nastawiać na nalewki. Jadalne są nie tylko owoce, ale również kora, nasiona i liście. I one też zawierają substancje lecznicze. Z suszonych liści można zaparzyć herbatę. Cytryniec jest polecany przy zmęczeniu i depresji, niedokrwistości, chorobach płuc i wątroby, a także przewodu pokarmowego. Z uwagi na dużą zawartość witaminy E, polecany jest również w przypadku słabej ostrości widzenia. W Chinach cytryniec nazywa się wu-wei-zi, co oznacza "owoc o pięciu smakach": okrywa owocu jest słodka, miąższ kwaśny, nasiona gorzkie i cierpkie, a wyciągi z nasion mają słonawy smak.
Mnóstwo zalet. Nieprawdaż? Jednak tę ostatnią - upojny zapach okryłam dopiero niedawno. Może dlatego, że po raz pierwszy mój cytryniec zakwitł tak obficie. Nie spodziewam się jednak dużych zbiorów. Cytryniec bez podpór się płoży i wówczas nie owocuje. Gdzieś, ale nie pamiętam już gdzie, wyczytałam, że owocuje, gdy pędy są odpowiednio wysoko. Tymczasem u mnie rośnie na ogrodzeniu o wysokości 1,2m. Jednak w tym roku postaram się zebrać przynajmniej liście i ususzyć na zdrowotną herbatkę.
Mój cytryniec już od kilku lat kwitnie, (choć nigdy tak mocno), większość kwiatów opadała, czasem zawiązywał owoce, ale i tak większość zrzucał. Może za mało go podlewałam, bo podobno tak reaguje na przesuszenie, ale może chodzi właśnie o wysokość. Owoce też są bardzo dekoracyjne: małe czerwone kuleczki zebrane w gronach. Trochę jak czerwona porzeczka.
Czy to owocujący cytryniec? Zdjęcie zrobiłam dawno temu w wakacyjnym domu znajomych. |
Dwa lata po posadzeniu cytryńca, zanim się porządnie rozrósł, moi sąsiedzi wyprowadzili się i żadne dziecko już się nie bawi w ogródku, ale cytryniec mi został. 😀
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz