Mam tarasik !!! Okupiony potem spływającym z czoła, bolącymi lędźwiami, odciskami na kolanach itd. itp. Te wszystkie dolegliwości to nie moje, tylko dziecka, bo to ono - moja córka- zdobywało sprawność brukarza. Pracowała z taką zawziętością, że gdy już po ciemku o 22 zaproponowałam, że może na dzisiaj koniec, warknęła agresywnie żebym sobie poszła i jej nie przeszkadzała i że jak trzeba będzie, to będzie pracowała do 3 w nocy, ale taras ułoży. Skończyła o 24. Potem mi się przyznała, że to nie moja osoba była powodem agresji tylko krnąbrna płyta, która nie chciała się wypoziomować przez godzinę. Płyta krnąbrna, a córka perfekcjonistka i taras mam idealny. Takie mam zdolne dziecko! Co poniektórzy z rodziny i znajomych już się martwią czy znajdzie się ktoś godny miana mojego zięcia skoro ona taka zaradna. Bo nie potrzebuje się prosić o wbicie gwoździa, wywiercenie dziury czy ułożenie płyt tarasowych. Zripostowała, że wystarczy, żeby jej przyszły mąż dobrze gotował, to się uzupełnią.
Wracając do ogrodu, to teraz przede mną dosadzenie roślin wokół tarasu i ułożenie murku ziemnego przy podwyższonych rabatach i publicznie przyrzekam, że nie będę się już nikim wyręczała, cudzy pot nie będzie z tego powodu spływał z karku i zrobię to sama.
|
tarasik w wersji plażowej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz