środa, 9 grudnia 2020

Pnącza na murach

Moim ulubionym typem ogrodu jest ogród cienisty i tajemniczy, a jak ogród ma być tajemniczy, to bez pnączy się nie obejdzie. Uwielbiam domy całe porośnięte pnączami, tajemnicze furtki, z których zwisają zielone pędy, mury i ogrodzenia pokryte zielenią. Zresztą pnącza to idealny sposób na zieleń w mieście, gdzie powierzchni do obsadzania jest stosunkowo mało, za to murów od groma. Właśnie o pnączach samoczepnych chcę dzisiaj napisać. O tych, które oplatają podpory, będzie kiedy indziej.

Wirydarz Ossolineum


To na początku rozprawmy się z mitem, że pnącza są dla budynków szkodliwe. Nie są!!! Chyba nawet największych sceptyków przekonają wawelskie mury, który pod pnączami zachowały się w dużo lepszym stanie niż te gołe. Więcej o tym i o pnączach znajdziecie w jednym z moich ulubionych odcinków  "Mai w ogrodzie".
Pnączy samoczepnych w naszym klimacie wcale tak dużo nie ma. Ja raptem naliczyłam siedem gatunków rosnących w Polsce (ale może nie o wszystkich wiem), a cztery z nich zobaczyłam obok siebie w parku Fosa wokół warszawskiej Cytadeli. 

Nie potrzebują żadnych kratek, podpór czy nawet lin, po których będą się piąć, Wystarczy pionowa płaszczyzna, najlepiej lekko chropowata choć niektóre gatunki potrafią się wspiąć nawet po szklanej tafli. Zaczynamy portretowanie. 😀


Najpopularniejszy jest winobluszcz pięciolistkowy [Parthenocissus quiquefolia] zwany popularnie dzikim winem. To piękna roślina, spektakularnie przebarwiająca się jesienią na kolor szkarłatu. Jest bardzo odporna i wszędobylska, daje sobie radę prawie w każdych warunkach i łatwo się rozmnaża. W swoim ogródku nie mam jej, ale porasta ogrodzenie naszego osiedla i to wystarczy, żebym corocznie znajdowała młode siewki. Wg mnie to pnącze najpiękniej wygląda jako zwisające girlandy. Pięknie wyglądają obsadzone nim altany i furtki. Dopiero niedawno doczytałam, że granatowe owoce winobluszczu pięciolistkowego są jadalne i można z nich przygotowywać np. konfitury.





Moim faworytem jest jednak winobluszcz trójklapowy
[Parthenocissus tricuspidata]. Bywa nazywany japońskim i to on właśnie potrafi się wspinać nawet po całkiem gładkiej powierzchni. Układa się równiutko na wzór dachówki i ma jaśniejszy, bardziej optymistyczny odcień zieleni. Jesienią wygląda spektakularnie. Winobluszcz trójklapowy jest bardziej wrażliwy niż jego pięciolistkowy kuzyn. Nie nadają się dla niego południowe ściany, bo dochodzi do poparzenia liści. Jest również mniej odporny na mróz, ale ostatnio prawdziwych zim w Polsce nie ma, więc przestaje być to problemem. No i moim zdaniem zdecydowanie trudniej się rozmnaża. W każdym razie ja już dwukrotnie podchodziłam do prób ukorzeniania pobranych pędów i za żadnym razem mi się nie udało. Jeśli chcecie mieć efekt równiutkiej zielonej ściany, to roślina dla was.


Równie popularną rośliną do obsadzania ścian jest bluszcz pospolity [Hedera helix]. Jego niewątpliwą zaletą są zimozielone liście. Poza tym jest to doskonała roślina na cieniste zakątki ogrodu, chętnie jest wykorzystywana do obsadzania ścian, a ostatnio zdobyła popularność w formie zielonych kolumn, gdy wspina się po pniach drzew. To równie doskonała roślina do zadarniania  i w tej wersji najbardziej mi się podoba. Starsze rośliny obficie kwitną choć ich kwiaty są bardzo niepozorne i nie zwracamy na nie uwagi, za to dla owadów jest to raj, bo bluszcz jest rośliną nektarodajną. Właśnie na takich starszych egzemplarzach widać heterofilię, bo roślina wytwarza dwie postacie liści: na pędach płonnych liście 3-5 klapowe (te chyba każdy zna), a na pędach kwitnących liście jajowate. Gdy pierwszy raz zwróciłam uwagę na te drugie, byłam pewna, że to jakieś nieznane mi pnącze. 😀 Jeśli więc zależy wam na zieleni zimą, posadźcie bluszcz pospolity. Uwaga! Ta roślina może być ekspansywna. 



Równie dobrze wspina się po murach hortensja pnąca [Hydrangea anomala ssp.Petioralis].  
To silnie rosnące pnącze, które dorasta do 15m i potrzebuje solidnej podpory. Na szczęście są też odmiany niskie jak np. 'Cordifolia', którą mogłam posadzić u siebie, bo dorasta tylko do 2m.  Podobno lubi rosnąć w zacienionym i zacisznym miejscu. Niestety wg moich obserwacji w takich warunkach nie chce kwitnąć, a przecież baldachowate kwiaty to jej niewątpliwy urok. W ogrodzie mojej siostry rośnie przepiękna, 20-letnia hortensja pnąca na stanowisku południowo-zachodnim i tam corocznie, obficie kwitnie.  Towarzyszy jej równie piękna wisteria.


Bardzo podobna do niej jest przywarka japońska [Schizophragma hydrangeoides] choć dużo mniej popularna, być może dlatego, że jest bardziej wrażliwa na mróz (hortensja pnąca jest u nas całkowicie mrozoodporna). Przywarka ma efektowniejsze kwiaty. Kwiaty płone hortensji mają kształt małego kwiatuszka z kilkoma płatkami (w rzeczywistości nie są to płatki tylko przekształcone działki kwiatu), natomiast u przywarki jest to jeden, ale za to większy płatek o sercowatym kształcie. Ślimakom bardzo smakują te płatki, dlatego te na zdjęciu takie obgryzione. Zarówno kwiaty przywarki jak i hortensji delikatnie pachną. Przywarkę również mam w swoim ogródku i zgodnie z opisami na razie rośnie powoli, ale mam nadzieję, że już wkrótce przyśpieszy. 


Posadzenie hortensji pnącej lub przywarki zapewni wam nie tylko zieloną ścianę, ale również piękne kwiaty i miłe aromaty.

Trzmielina pnąca [Eonymus fortunei] często gości na moim blogu. Wspaniała roślina, która daje sobie radę w cienistych miejscach dostępna w wielu ciekawych kolorystycznie odmianach. Jej główną ozdobą są liście: żywo zielone, srebrnozielone czy złotozielone często z białym marginesem. Wspaniale rozjaśniają ciemniejsze zakątki ogrodu. Na dodatek jest to roślina zimozielona i bardzo odporna. Chętnie jest wykorzystywana do zadarniania powierzchni i w przestrzeni miejskiej rzadko sadzona przy murach. Tymczasem doskonale się wspina choć jej zasięg to ok. 2 m wysokości w sam raz do niższych murków czy do ogrodzeń. W jednym z odcinków Mai w ogrodzie zauważyłam   trzmielina pnąca na ścianie bloku. W moim ogródku rośnie przy siatce dlatego musiałam ją przeplatać, na murze radzi sobie sama.


Byłam zaskoczona, gdy odkryłam, że milin amerykański [Campsis  radicans] jest również pnączem samoczepnym. Miałam je tuż pod nosem, bo rósł w ogrodzie moich rodziców tuż przy schodach prowadzących do domu rozpięty na drewnianej pergoli. Zawsze widziałam miliny tak właśnie prowadzone: przy siatkach, barierkach, pergolach. Tymczasem roślina wytwarza korzenie czepne i przytwierdza się do chropowatego muru lub drewnianych elementów, natomiast nie za bardzo chce się obwijać pędami wokół podpór. Przyznam się też, że zaliczyłam kiedyś wpadkę nie rozpoznając milinu. Otrzymałam od znajomych z pracy mnóstwo roślin do ogrodu, ale część z nich bez oznaczenia. Chyba półtora roku zastanawiałam się nad pnączem, którym właśnie był milin. 


Zdążył się do tego czasu mocno rozrosnąć, ale musiałam go eksmitować, bo to nie jest roślina do małych ogródków przy niewysokim ogrodzeniu. Każdy pęd milinu dorasta do 10 m. Ta roślina kocha ciepło i słońce, ale w naszym klimacie jest to też pułapka. Jest wrażliwa na mróz i posadzona na słonecznym stanowisku może łatwiej wymarzać. W ogrodzie moich rodziców rosła po północno-wschodniej stronie domu, a mimo wszystko kilkukrotnie zaszkodził jej mróz. Dała jednak radę odbijając nowymi pędami z dolnej części pnia. Teraz, gdy zimy są słabsze, ryzyko jest mniejsze. Jak dla mnie to pnącze ma 3 mankamenty: strasznie śmieci po przekwitnięciu, jest wrażliwe na mróz (o tym już pisałam) i daje liczne odrosty korzeniowe. Zresztą inna jego nazwa to kapsis korzeniowy. Takie odrosty mogą się pojawić w bardzo niespodziewanych miejscach. Na przykład u moich rodziców młode pędy milinu pojawiały się 5-6 metrów od rośliny macierzystej w szparze między chodnikiem, a ścianą domu. Te niedogodności rekompensują bardzo obfite i efektowne trąbkowate kwiaty w kolorach od żółci przez pomarańcz aż po czerwień w zależności od wybranej odmiany. Tej rośliny nie da się nie zauważyć!
Jeśli macie bardzo słoneczne miejsce przy murze i chcecie efekt WOW, to roślina dla was. Będziecie mieć wspaniały ognisty kawałek ogrodu.

Więc, które pnącze wybieracie do swojego ogrodu? A może wszystkie? 😀



1 komentarz:

  1. Podpisuję się pod każdym słowem wstępu artykułu. Bardzo lubię pnącza i nastrój, jaki budują. Z wymienionych przez Ciebie marzy mi się przywarka.
    A winobluszcz też bywa agresywny.

    OdpowiedzUsuń