Pewnego czerwcowego dnia spacerowałam po Żoliborzu. Spojrzałam przez ogrodzenie i zachwyciłam się. Chciałabym, żeby tak było u nas przy kamienicy!!! To znaczy nie dokładnie tak, ale żeby był prawdziwy ogród. Wróciłam w te okolice miesiąc później. Młody chłopak wchodził na podwórze i na moją prośbę, że chciałabym obejrzeć ogród, chętnie mnie wpuścił. Podwórze z trzech stron jest otoczone kilkupiętrowymi budynkami. Z czwartej, zachodniej strony jest tylko ażurowe ogrodzenie, za którym znajduje się mała cicha uliczka, a za nią park. Dzięki temu w ogrodzie po południu jest sporo słońca, ma więc zupełnie inne warunki świetlne niż ten przy naszej kamienicy. Uwaga, wchodzimy do środka.
Do drzwi wejściowych prowadzą takie zwyczajne chodniki z kostki betonowej. Nic nadzwyczajnego. Ale wystarczy, że wzdłuż chodnika rośnie szpaler niskich krzewów, a już ten chodnik nabiera szyku. W ogóle przestrzeń na dziedzińcu jest podzielona niskimi lub wyższymi żywopłotami. Widziałam obwódki z zimozielonego bukszpanu, wyższe żywopłoty z ligustru i zielone ściany z formowanych tui.
Gdy weszłam głębiej zobaczyłam kwitnące hortensje bukietowe i róże. Sporo było też roślin do cienia: kopytniki, barwinki, bluszcz i paprocie.
Zauważyliście pnącza oplatające balkony? Jestem fanką pnączy, szczególnie w mieście. W podwórkowym mam przecież pnące trzmieliny, miniaturowa pnącą hortensję, kilka pnących róż, a ostatnio przybyła mi przywarka japońska. Pnącza to najlepszy sposób na bujną zieleń na małej powierzchni. Robiąc zdjęcie zamieszczone obok, wcale nie chciałam zwrócić uwagi na kosz na śmieci 😉 tylko właśnie na pnącze oplatające rynnę. To zdjęcie zrobiłam w czasie moje drugiej wizyty w ostatnich dniach lipcach i widać, że glicynia ponownie zakwitła.
I na koniec wisienka na torcie czyli kącik wypoczynkowy. Ławki to nic niezwykłego, ale ławki i stolik, to wcale nie taki częsty widok na podwórkach domów wielorodzinnych. Ciekawe czy sąsiadki umawiają się tu na kawę.
Jak Wam się ten ogród podoba?
Bardzo! Jak inne byłoby życie w mieście, gdyby każde podwórko i skwer wyglądały podobnie. Ciekawe, czy mieszkańcy mieli/mają w tym swój udział. Kącik wypoczynkowy rzeczywiście niespotykany i taki intymny.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy sami się zajmowali urządzeniem ogrodu czy też zlecili firmie ogrodniczej, ale na pewno są bardzo dumni :) Ten młody chłopak, który mnie wpuścił na podwórko, bardzo się ucieszył, że mi się podoba i nawet zaczął mnie oprowadzać.
OdpowiedzUsuńMamy taki osiedlowy ogrów na Stawkach. Oczywiście zamknięty, ogrodzony, niedostępny. Ale gdyby było inaczej, nie byłoby ogrodu. Tak naród :-(
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację, ale ja wciąż się łudzę, że bez zamykania też może być piękny ogród. Żoliborski dziedziniec jest ogrodzony, ale nie zamykany i każdy może wejść. Tyle, że ogród będzie może kiedyś, bo na razie same początki.
OdpowiedzUsuń