Podobała mi się bardzo orszelina (Clethra alnifolia) szczepiona na pniu. Przestraszyłam się odrostów korzeniowych, a poza tym nie znalazłam w ofercie sadzonki szczepionej na odpowiednio wysokiej podkładce. http://encyklopediadrzew.pl/encyklopedia.php?r=931
Potem zastanawiałam się nad ośnieżą karolińską (Halesia carolina). Pięknie kwitnie, może rosnąć w półcieniu i na dodatek ma bardzo dekoracyjną korę. Rośnie jednak trochę za wysoka jak na moje warunki. http://encyklopediadrzew.pl/encyklopedia.php?r=1188
Chciałam kupić magnolię zimozieloną, ale odmianę która jest w stanie wytrzymać nasze zimy czyli 'Edith Bogue' (Magnolia grandiflora 'Edith Bogue'), ale w Polsce trudno dostać sadzonki tej rośliny.
W końcu zdecydowałam się na dereń kousa (Cornus kousa). Zachwyciło mnie to zdjęcie https://budujesz.info//pliki/image/artykuly/krzewy-kwitnace/duze/deren-kousa3238.jpg i to był impuls do złożenia zamówienia.
Tak zależało mi na sporej roślinie w przystępnej cenie, że umknęła mi kwestia odmiany i ostatecznie kupiłam roślinę, dla której odmiana nie została określona.
Tak wyglądało drzewko tuż po posadzeniu 3 lata temu.
Okazało się, że rośnie bardzo szybko i już jesienią było znacznie wyższe.
O wyborze już napisałam, to teraz trochę o pielęgnacji i moich obserwacjach 😀 Już wiecie, jak moje wymarzone drzewko ma wyglądać. Przede wszystkim ma być drzewem, a nie krzewem. Co więcej ma być drzewem o zgrabnej parasolowatej koronie. Żeby to osiągnąć konieczne jest formowanie. Różne czytam opinie na temat cięcia derenia kousa. Zazwyczaj cięcie jest odradzane, bo podobno ta roślina źle je znosi, ale spotkałam się też w opisie niektórych szkółek, że cięcie znosi dobrze choć nie jest ono konieczne. I bądź tu babo mądra.😮 Co roku przycinałam kilka najniższych gałązek. W tym roku odważyłam się na ostrzejszą korektę i mocno ogołociłam je od dołu.
Inna sprawa to termin cięcia. Jeśli już gdzieś znalazłam jakiś opis, to wskazywano na cięcie po kwitnieniu. Podejrzewam jednak, że wynika to z chęci zachowania jak największej liczby kwiatów i stąd cięcie przed zawiązaniem się pąków kwiatowych na kolejny sezon. Ja postanowiłam ciąć tak jak drzewka owocowe czyli w okresie spoczynku. Ciachnęłam więc całkiem niedawno, kiedy liście już w zasadzie opadły, ale nie było jeszcze mrozów. Mój dereń jest już naprawdę duży ok. 2,5 m wysokości, przeżył już kilka zim u mnie, więc mam nadzieję, że to cięcie mu nie zaszkodzi.
Kwiaty, no właśnie kwiaty. Tyle się naczytałam i naoglądałam zdjęć jak spektakularnie wygląda kwitnienie. Tyle, że u mnie dereń rośnie już ponad 3 lata i nie zakwitł ani razu. Nie zakwitnie również w następnym roku, bo przy okazji cięcia dokładnie obejrzałam gałązki i nie ma żadnych pąków kwiatowych.😞 Mam 2 teorie dla tego stanu rzeczy:
- jest za mało słońca, żeby roślina zechciała kwitnąć i w takim przypadku kwiatów się nie doczekam, bo słońca tu więcej nie będzie,
- lub jeszcze jest za młode. Jedna z forumowiczek napisała, że kwiatów doczekała się dopiero po 5 latach od posadzenia. Wyczytałam poza tym, że rośliny wyhodowane z nasion zaczynają kwitnąć dużo później. W takim przypadku muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać.
Oprócz bardzo dekoracyjnych kwiatów, dereń kousa efektownie przebarwia się jesienią. Nie byłam pewna jak u mnie będzie z wybarwieniem liści, bo jesienią w tym miejscu słońca nie ma już w ogóle. Może dlatego barwy jesienne drzewko przybiera dość późno. Zauważyłam, że różnie to wygląda w różnych latach. Czasem są to czerwienie i fiolety, czasem brązy i pomarańcze.
W pielęgnacji derenia kousa istotne jest podlewanie. Mój ogródek jest wilgotny i podlewać go muszę przy naprawdę sporych upałach. Pierwsze lato po posadzeniu drzewka było dość deszczowe. Sporo roślin łapało choroby grzybowe. Kiedy więc zobaczyłam brązowiejące końcówki liści, byłam pewna, że to antraknoza. Potem wyczytałam na jednym z forów ogrodniczych, że takie objawy pojawiają się również przy złych warunkach wodno-powietrznych, zlewnym gruncie i wysokim poziomie wód gruntowych. W związku z tym zaprzestałam podlewania, żeby nie pogarszać sytuacji, ale stan rośliny wciąż się pogarszał. Nie pomyślałam zupełnie, że przecież posadziłam ją na usypanym pagórku więc o zalewaniu korzeni nie mogło być mowy.
W następnym roku byłam mądrzejsza i gdy zaczęły zasychać końcówki liści, zaczęłam intensywniej podlewać. Pomogło!!! Teraz, gdy drzewko jest już dobrze zakorzenione bez problemu znosi tak upalne i suche lata jak tegoroczne. To chyba tyle, co mogę napisać o moim niewielkim drzewku. Jeśli kiedyś zdecyduje się zakwitnąć, na pewno się pochwalę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz