Nie miała baba kłopotu, zgłosiła się do zarządu wspólnoty. Baba zgłosiła się już ze 3 lata temu, a chodzi o wspólnotę mieszkaniową kamienicy, w której obecnie mieszka dziecko.
Właśnie nadszedł czas finalizowania planów remontowych.
Centralne ogrzewanie już zmodernizowane - dziecko mówi, że ciepło, remont dachu zaprojektowany - czekamy na kosztorys, a teraz trwają prace nad projektem remontu elewacji.
Kamienica połatana i otynkowana na szaro, prezentuje się jak zwykły gomułkowski blok, a tymczasem to przedwojenny modernizm funkcjonalny.
Wszyscy w zarządzie mamy wielki szacunek do zabytków, więc jasne było, że chcemy przywrócić przedwojenny wygląd. Tylko jaki on był? Rozpoczęło się śledztwo. W książkach o Żoliborzu, na stronach poświęconych architekturze modernistycznej itp. jest jedno jedyne zdjęcie sprzed wojny z 1937r. Poniżej archiwalne zdjęcie (źródło:
Referat Gabarytów)
Wiedzieliśmy już, że budynek miał ciekawszą elewację niż obecna buro-szara i jednostajna. Jednak wciąż nie wiadomo było jakie kolory. Napisaliśmy więc do konserwatora zabytków z prośbą o zalecenia konserwatorskie. Na odpowiedź czekaliśmy dłuuuuuuuuuuugo (6 miesięcy) i dowiedzieliśmy się z niej, że ciemniejsze pasy między oknami to był prawdopodbnie klienkier. Sam budynek był prawdopodobnie szary, a niższa ciemniejsza część prawdopodobnie bordowa. No cóż, odpowiedź nas mocno rozczarowała, bo nie zadawalało nas prawdopodobieństwo, a proponowana kolorystyka była taka ponura. Rozwiesiliśmy na klatkach schodowych pismo z prośbą o udostępnienie do wglądu archiwalnych zdjęć rodzinnych, na których widać również budynek. Okazało się, że zdjęciami dysponuje mąż naszej koleżanki z zarządu, skontaktowała się z nami również dawna mieszkanka, która z sentymentem wspomina czasy dzieciństwa spędzone na Żoliborzu i czasami odwiedza dawne rejony. Wszystkie te zdjęcia są tuż powojenne i widać na nich budynek z tej samej strony, co na zdjęciu archiwalnym. Jednak na tamtych zdjęciach widać było dokładnie, że ciemniejsze pasy między oknami, to rzeczywiście była cegła klinkierowa. Tylko jaki był kolor tynku? Mieliśmy szczęście, bo p. Anna skończyła ASP i jak sama powiedziała zawsze była bardzo wrażliwa na kolory. Telefonicznie nas poinformowała, że kolor ścian był ciepły wpadający w żółć. Kremowy, znaczy się - pomyślałam. Umówiłyśmy się więc na pewne sobotnie przedpołudnie, zabrałam ze sobą wzornik. Spędziłam przemiłe chwile słuchając wspomnień, a na końcu p. Anna wskazała kolor na wzorniku - to nie był kremowy, to był żółty jak jajecznica! Oczywiście jestem niedowiarkiem i zaraz po spotkaniu pobiegłam oglądać dom i rzeczywiście znalazłam wychodzące spod spodu żółte łaty dokładnie w tym odcieniu, który został wskazany.
Teraz mamy dylemat, bo ten żółty i do tego ceglasty klinkier, to będziemy mieć wesolutki budynek (w odróżnieniu od ponurej wizji konserwatora) nijak nie przystający do otoczenia. Nie chcę nawet myśleć o reakcji naszych mieszkańców. Obawiam się nawet wrzawy medialnej, jak to miało miejsce niedawno, gdy na Mokotowie przedwojenny budynek został przemalowany na żółto. Zrobiłam wizualizację korzystając ze strony producenta farb, dobierając najjaśniejszy kolor ze wskazanej palety i wyłonił się taki obraz:
Dodajcie sobie do tego w wyobraźni pasy czerwonego klinkieru między oknami (mnie się to nie udało) i macie pełen obraz. Załamka, zlinczują nas.
Pani Anna w czasie kolejnej rozmowy, stwierdziła że chyba nie trzeba trzymać się tak literalnie dawnej kolorystyki, bo trzeba brać pod uwagę otoczenie. W tym kierunku pójdziemy. Trzymajcie kciuki.