środa, 20 lipca 2016

Julia i ja

Ciekawe czy ktoś jeszcze pamięta piosenkę Zdzisławy Sośnickiej "Julia i ja". Jakoś nie jestem fanką Zdzisławy Sośnickiej, ale gdzieś tam w zakamarkach dzieciństwa ta piosenka drzemała i przyszła mi na myśl od razu, gdy postanowiłam napisać o mojej znajomości z Julią.
Nawiasem mówiąc właśnie dzisiaj przeczytałam o czym naprawdę jest ta piosenka: o planecie wróżek-wampirzyc, które przez całą noc szykują cuda na kolejny dzień, a zapłatą jest kropelka krwi.
Wracając do tematu. Poznałam Julię około 2,5 roku temu.
Umowa na zakup nowego mieszkania z upragnionym ogródkiem była już podpisana, podpisana była też umowa z bankiem na niebotycznie wysoki kredyt i czym prędzej musiałam sprzedać stare lokum. Co prawda z oddaniem mieszkania był lekki poślizg, ale i tak miało to wkrótce nastąpić więc czas przeprowadzki był już bliski. Bywało, że jednego dnia przychodziło kilku potencjalnych kupców. W taki właśnie zimowy dzień przyszła Julia. Sympatyczna dziewczyna, pooglądała, podopytywała i w końcu wyznała, że najbardziej to ona by chciała mieć mieszkanie z ogródkiem. Nadstawiłam ucha, toż przecież takie mieszkanie kupowałam. Wtedy Julia zaczęła narzekać na developera, bo okazało się że mieszkanie już kupiła, ale budowa się przeciąga. Ponadto chciała zamienić na dostępne mieszkanie w tej samej inwestycji, ale z większym ogródkiem i developer nie chce się zgodzić. Ma już dość utarczek z nim i zastanawia się czy nie rozwiązać umowy ze względu na opóźnienie i nie kupić innego mieszkania. A może ja przypadkiem słyszałam o takiej nowej inwestycji na Woli?
Oczywiście, słyszałam, bo to było moje osiedle. Uśmiałyśmy się obie, od razu wyciągnęłam plany osiedla, projekty mieszkań, zaczęłyśmy oglądać, porównywać i bardzo miło nam się rozmawiało.
Pół roku później spotkałyśmy się już na Woli. Julii udało się zamienić mieszkanie, ma piękny duży ogródek (2 razy większy niż mój), oba nasze ogródki wychodzą na to samo patio więc przełazimy przez płoty i odwiedzamy się. Oczywiście gadamy o ogródkach, wymieniamy sadzonkami, wspólnie walczymy z opuchlakami. Czasem po prostu machamy sobie z daleka. Zauważyłyśmy, że zawsze nam się bardziej podoba ogródek tej drugiej:)
Julia ma możliwość podziwiać swoje rośliny z poziomu "0". Taki piękny widok na ogród Julii mają Ci, którzy do garażu podziemnego schodzą piechotą i wcale nie muszą za ten cudny widok płacić kropelką krwi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz